F1 w egzotycznym kraju? Ma przyciągnąć turystów

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: bolid F1 na ulicach Bangkoku
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: bolid F1 na ulicach Bangkoku

Kalendarz F1 pęka w szwach, ale coraz więcej krajów chce organizować Grand Prix. Kolejnym kandydatem do goszczenia najlepszych kierowców na świecie jest Tajlandia, gdzie wyścig miałby się odbywać na ulicach Bangkoku.

W tym artykule dowiesz się o:

Podczas rozpoczynającego się właśnie w Australii sezonu 2025 Formuła 1 odwiedzi aż 24 tory. Nigdy w historii w terminarzu nie było więcej Grand Prix. Kierowcy i pracownicy zespołów już narzekają na przemęczenie oraz brak wolnego czasu, a kolejka chętnych do organizowania u siebie wyścigu jest coraz większa. Nic dziwnego, bo popularność królowej motorsportu znajduje się ostatnio na fali wznoszącej.

W przyszłym roku mamy zobaczyć nowe zawody w Hiszpanii, na półulicznej pętli w Madrycie. Kto może być następnym gospodarzem GP? Tajlandia. Szef Formuły 1, Stefano Domenicali, po GP Australii wylatuje na dalsze rozmowy w tej sprawie do Bangkoku. Jednak państw zainteresowanych przyjęciem u siebie najważniejszej serii wyścigowej jest wiele.

ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła

- Myślę, że dobrą rzeczą, którą byliśmy w stanie zrobić ostatnimi laty, jest skoncentrowanie się na miejscach, które, jak wierzymy, reprezentują przyszłość Formuły 1. Mamy spore zainteresowanie z innych miejsc na świecie. Swoją drogą, kiedy tylko zakończymy wyścig tutaj w Melbourne, udaję się do Bangkoku. Jest tam potencjalne zainteresowanie rządu, żeby coś zorganizować - powiedział Domenicali w wywiadzie dla telewizji Sky Sports.

- Mamy inne miejsca w Europie, no i jak wiadomo jest zainteresowanie w Afryce, teraz też w Ameryce Południowej - dodał Włoch, który niedawno przedłużył kontrakt z F1 i ma za zadanie wprowadzić mistrzostwa na nowe rynki.

Tajlandia przymierza się do ulicznego wyścigu - właśnie w Bangkoku. Miałby on promować stolicę kraju i uczynić miasto jeszcze bardziej atrakcyjnym dla turystów. Omawiano ten pomysł już ubiegłego roku, kiedy na GP Emilia Romagna przybył premier azjatyckiego kraju, Srettha Thavisin.

Do drzwi Formuły 1 puka również m.in. Rwanda, która gościła ostatnią galę FIA. Jednak z afrykańskim państwem jest problem, ponieważ toczy się krwawy konflikt między nim a Demokratyczną Republiką Kongo. Inny kandydat do organizacji Grand Prix to Argentyna, która widniała już w kalendarzu, ale przed wieloma laty.

Czy liczba wyścigów w sezonie F1 będzie dalej rosła? Raczej nie, biorąc pod uwagę opór zawodników i zespołów. Rozwiązaniem może być rotacja niektórych GP. Już osiągnięto takie porozumienie z GP Belgii na słynnym torze Spa-Francorchamps. Kierowcy będą się na nim ścigać w latach 2025, 2026, 2027, 2029 i 2031, ale nie w sezonach 2028 i 2030.

- Niewątpliwie z niektórymi rzeczami osiągnęliśmy limit, mówię o 24 wyścigach. Nie możemy robić ich więcej. Omawiano to już w przeszłości, żeby rozwinąć kalendarz. Może wyjściem jest 20 stałych zawodów i 8 rotacyjnych, zmieniających się co roku? To sposób na dotarcie do 28 rynków, przy równoczesnym utrzymaniu kalendarza liczącego 24 wyścigi. To metoda na dalszy rozwój naszej dyscypliny sportu - wskazał szef McLarena, Zak Brown.

Komentarze (1)
avatar
Mackenzie Russell-Smith
6 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Rozumie ... Tajlandia chce organizowac wyscig, ale Rwanda ??? Bez przesady. W tym kraju bieda az piszczy, jedynie prezydent tego kraju ma jakies wybujale ambicje, gdzie wiadomo, ze nie stac i Czytaj całość
Zgłoś nielegalne treści