Od samego początku tempo Polaka podczas ostatniej rundy hiszpańskiej Formuły 4 na torze Circuit de Catalunya było bardzo dobre. Jan Przyrowski mógł liczyć, że w najważniejszych sesjach powalczy o najwyższe lokaty. Tymczasem już w sobotę napisała się nietypowa historia.
Wyjątkowy weekend Przyrowskiego w Barcelonie
Awaria systemów kontrolujących limity toru na hiszpańskim torze sprawiła, że kwalifikacje F4 nie odbyły się i brane były pod uwagę wyniki z sesji treningowej, w której zawodnik Griffin Core by Campos był drugi, ale już kolejność do drugiego wyścigu była brana na podstawie najlepszych czasów okrążeń z pierwszego wyścigu, co wywołało kontrowersje.
ZOBACZ WIDEO: Szokujące wyznanie Kasprzaka. Były żużlowiec marzy o nadwadze?!
Pierwsze zmagania poszły bardzo dobrze, ponieważ po dobrym starcie protegowany Akademii Motorsportu Orlen utrzymał drugą lokatę i przez większość wyścigu wywierał presję na liderze. Niestety w końcówce zawiodły opony, które uległy dużemu uszkodzeniu i Przyrowski bardziej musiał myśleć o utrzymaniu swojej pozycji, co się udało. Sporo zawodników, którzy nie walczyli o dobry wynik wykonało nadprogramowe pit-stopy i wtedy zyskali przewagę tempa, co oznaczało finalnie jedenaste pole startowe do drugiego wyścigu.
Warto jeszcze podkreślić, że w pierwszych zawodach Przyrowski przyczynił się do przypieczętowania mistrzostwa Griffin Core by Campos wśród zespołów.
Plan na niedzielę był jasny: walka o pole position i zwycięstwa, które miały pomóc w walce z Eanem Eyckmansem i Rene Lammersem o miejsca w czołowej trójce mistrzostw. Sytuacja się skomplikowała, ponieważ noc w Montmelo przyniosła intensywne opady deszczu i przez to kwalifikacje odbyły się na wilgotnym torze i konieczny był wyjazd na oponach deszczowych. Zdradliwe warunki wywoływały sporo błędów rywali, żółtych i czerwonych flag, które przerywały dobre próby Przyrowskiego.
Ostatecznie 17-latek zakwalifikował się na szesnastej pozycji, a po korekcie awansował "oczko" wyżej. Przed nim był jeszcze drugi wyścig, w którym z jedenastego miejsca przebił się na ósmą lokatę i odrobił dwa punkty do głównych rywali.
Polak drugim wicemistrzem F4 w Hiszpanii
Dzień w Montmelo bardzo się dłużył, a trzeci wyścig F4 rozegrano z godziną opóźnienia. Ostatecznie po starcie z siedemnastej pozycji celem było uniknięcie zamieszania i walka o duży awans. Właśnie wtedy Jan Przyrowski wykonał sporo pracy, która przyniosła efekty. Wciąż jednak było daleko od podium w "generalce". Właśnie wtedy udało się przebić na czwarte miejsce i wywrzeć presję na Rene Lammersie.
Holender próbował wszystkiego, aby zatrzymać protegowanego Prosperity Investment Management, łamiąc przy tym wiele przepisów. Sędziowie nie przyglądali się temu biernie i przyznali mu karę doliczenia 5 sekund, która zepchnęła go daleko poza punktowaną strefę. Konieczna była rozważna jazda, ponieważ Polak szukał przestrzeni, aby móc powalczyć z Rene Francotem i Eanem Eyckmansem nawet o triumf. Bezproblemowy po stronie sprzętowej weekend pozwolił kierowcy Griffin Core by Campos pokazać, że nawet gdy są trudności, potrafi je przezwyciężyć.
- Sezon zakończony na trzeciej pozycji, więc jestem zadowolony. Wiem, że mogłem najpewniej walczyć o mistrzostwo, gdyby nie było problemów ze sprzęgłem i z pompą sprzęgła, więc ogólnie biorąc wszystko pod uwagę, mogę być zadowolony. Ostatni weekend bardzo dobrze mi poszedł, nie był to najłatwiejszy weekend dla mnie. Jednak najpierw nie było pierwszych kwalifikacji w sobotę i przez to startowałem w pierwszym wyścigu drugi, co i tak było dosyć dobre, bo brane były czasy z pierwszego treningu, ale potem czas do drugiego wyścigu z wyścigu, więc dużo osób zjechało do pit-lane, żeby założyć nowe opony podczas wyścigu i ja przez to straciłem, bo startowałem z jedenastego, ale udało mi się zdobyć ósme miejsce, więc nie mogę narzekać też - powiedział Jan Przyrowski.
- Trzeci wyścig. Niestety drugie kwalifikacje, które wyłoniły do niego kolejność, nie poszły, bo było dużo czerwonych flag, a mi nie udało mi się złożyć kółka, zabrakło czasu. Dlatego startowałem do ostatniego wyścigu z pozycji piętnastej. Udało mi się zdobyć trzecie miejsce, więc jestem bardzo zadowolony i przez to też zdobyłem trzecie miejsce w mistrzostwach. Nie wiem, jak to się stało, ale dałem z siebie wszystko i najwyraźniej szczęście też dopisało. Więc ogólnie z weekendu jestem zadowolony - był bardzo ciężki, tak jak już mówiłem, ale mogę być zadowolony. Dziękuję wszystkim za wsparcie - w szczególności firmie Orlen, Akademii Motorsportu Orlen, PZM, Repiński Transport i Geothermal Solutions. Jeszcze raz dziękuję także wszystkim kibicom - podkreślił protegowany Akademii Motorsportu Orlen.
Czas na nowe wyzwania
Jan Przyrowski zaliczył udany sezon 2025, w którym pod względem czystego tempa był najszybszy w stawce hiszpańskiej Formuły 4. Motorsport pokazał Polakowi te piękne, ale i nieco brutalne oblicze, przygotowując go na nowe wyzwanie. Już przed finałem F4, 17-latek z Rossoszycy zaliczył start w wyższej kategorii. Wówczas wziął udział w rundzie FRECA na torze Monza.
Tam w barwach zespołu RPM na nieznanym dotąd obiekcie i w nieznanym samochodzie był w stanie rywalizować w ścisłej czołówce, wywalczając piąte miejsce i podium za miano pierwszego wśród debiutantów.
Tegoroczny tytuł II wicemistrza hiszpańskiej Formuły 4 i "nieoficjalnie" II wicemistrza debiutantów FRECA sprawiają, że jest gotów walczyć z najlepszymi na świecie i awans jest dla niego naturalnym krokiem. Prawdopodobnie plany Jana na sezon 2026 będą potwierdzone już niebawem i pozostaje wierzyć, że kolejne starty będą przybliżać Polaka do akademii zespołu Formuły 1 i jednocześnie umożliwią jak najlepszy rozwój jako kierowcy wyścigowego.