Ciągłe wolty firmy Pirelli oraz liczba zmian w samej konstrukcji opon ma już w sezonie 2013 status komediowy. W tym sensie konsekwentne nieprzyznawanie się do błędów i trwanie w retoryce podnoszenia atrakcyjności cyklu Formuły 1 (co swoją drogą jest ważnym argumentem) jest mało wiarygodne, a co ważniejsze mocno problematyczne dla środowiska Formuły 1. Jak bowiem dopracować ustawienia samochodu skoro technologia opon zmienia się w tempie niespotykanym, przy czym zmiany nie mają jakiegoś z góry założonego harmonogramu tylko są wprowadzane ad hoc. To kolejny aspekt czyniący ten sezon wyjątkowym i w dużej mierze nieprzewidywalnym. Zmiany konstrukcyjne w ramach jednego sezonu się zdarzały, ale miały one najczęściej charakter kosmetyczny. W tym roku jest inaczej. Wyjściowa charakterystyka opon była bardzo łaskawa dla chociażby Lotusa, ale szereg zmian coraz bardziej zbliżył ją do wersji 2012. Grand Prix Węgier ma być ostatecznym zwrotem Pirelli, które na ten wyścig zaprezentowało swoiste połączenie technologii zeszłorocznej z wersją 2013.
'
Można mieć więc uzasadnioną nadzieję, że jest to ostatnia duża zmiana technologiczna w przypadku opon i kierowcy będą mieli możliwość dokończenia sezonu na kombinacji zeszłorocznej konstrukcji z tegoroczną mieszanką.
To właśnie tor Hungaroring był miejscem, gdzie kierowcy mogli po raz pierwszy ocenić najnowszy produkt firmy Pirelli. Przeważały opinie pozytywne, chociaż na przykład Kimi Raikkonen wypowiadał się raczej z rezerwą podkreślając mniejszą przyczepność przodu samochodu na nowym ogumieniu. To trochę dziwi biorąc pod uwagę wyniki dzisiejszego wyścigu mającego wiele dość emocjonujących epizodów. Już sam start wyglądał nerwowo, by nie powiedzieć zaciekle. Vettel miał przy tym dużo szczęścia będąc w stanie utrzymać drugą pozycję pomimo raczej słabego startu, przy czym nie miało to nic wspólnego z refleksem, czy jakimś błędem niemieckiego kierowcy. Vettel startował z prawej strony toru, a różnica w przyczepności między optymalną linią, a resztą asfaltu jest na Hungaroringu wyjątkowo duża. Efektem była dużo słabsza trakcja.
Kiedy sytuacja się ustabilizowała widoczny stał się kolejny, dość istotny aspekt również charakterystyczny dla Hungaroringu - wyjątkowo kręty charakter toru z przede wszystkim wolnymi zakrętami i relatywnie krótkimi prostymi co w efekcie czyni tor pod Budapesztem jednym z trudniejszych obiektów do wyprzedzania i to pomimo promującego zmiany miejsc systemu DRS. Co więcej, FIA wyciągnęło wnioski z poprzednich Grand Prix Węgier wprowadzając na ten sezon dodatkową strefę DRS tuż za zakrętem numer 1. Wydaje mi się, że to niezły pomysł. Mieliśmy bowiem kilka bardzo ciekawych pojedynków ze skutecznym wyprzedzaniem pomiędzy zakrętami 2 i 3. To właśnie efekt tej dodatkowej, bardzo krótkiej strefy DRS umożliwiającej zniwelowanie dystansu do poprzedzającego samochodu na wysokości zakrętu numer 2, którego charakter pozwala na obranie innej niż standardowa, szerszej linii i przeprowadzenie manewru wyprzedzania. Dziwił natomiast praktyczny brak wyprzedzania na prostej startowej pomimo strefy DRS. Ta sytuacja dała się we znaki Vettelowi już po trzech okrążeniach, kiedy tracił do prowadzącego Hamiltona jedynie 0,8 sekundy, a więc był uprawniony do użycia DRS. Na innym obiekcie, przy porównywalnych czasach okrążeń obu bolidów zmiana pozycji byłaby nieunikniona. W tym przypadku jednak Vettel nie był w stanie przeprowadzić ataku i po dwóch kolejnych okrążeniach miał za plecami Grosjean’a. Z czołówki pierwszy zjechał Hamilton jakby obawiając się o stan opon przy temperaturze asfaltu dochodzącej do 50 stopni.
Pozornie było w tym trochę asekuracji, ale Brytyjczyk miał szczęście. Pomimo, iż wyjechał tuż za wolniejszym Jensonem Buttonem, rozpoczynającym jako jeden z niewielu kierowców wyścig na twardszych oponach udało mu się prawie natychmiast go wyprzedzić i korzystać z przywileju wolnego toru co na Hungaroringu jest nie do przecenienia. Goniący Hamiltona Vettel nie był w stanie powtórzyć tego wyczynu i po pierwszej zmianie opon przez wiele okrążeń jechał za Buttonem patrząc na rosnącą przewagę Hamiltona oraz odpierając cały czas ataki Grosjean’a. Vettel mógł się czuć zaskoczony tempem wyścigowym kierowcy Lotusa zmuszającego go do jazdy linią obronną. W efekcie do rywalizujących kierowców bardzo szybko dochodzi Fernando Alonso. Sytuacja jest chyba najbardziej frustrująca dla francuskiego kierowcy. Widać bowiem, że Lotus jest wyraźnie szybszy od Red Bulla, a drugi kierowca zespołu Raikkonen, jadący na dalszej pozycji jest w stanie na tym etapie jechać znacznie szybciej od czołówki. Hamilton w momencie zjazdu Buttona na wymianę opon miał już 13 sekund przewagi nad Vettelem i mógł kontrolować wyścig. Jedynie problem techniczny bądź pojawienie się samochodu bezpieczeństwa mogło spowodować utratę tej przewagi. Po kolejnym pit stopie czołówki mamy powtórkę z początku wyścigu. Hamilton bardzo szybko jest w stanie wyprzedzić Webbera na wspomnianym wcześniej zakręcie numer dwa udowadniając, iż nie tylko szczęście pozwala mu być liderem wyścigu, a Vettel po raz kolejny wyjeżdża tuż za Jensonem Buttonem.
Przed ostatnią fazą pit stopów dochodzi do kontrowersyjnej decyzji sędziów nakładającej tzw. karę drive through, czyli obowiązkowy przejazd przez boksy na Romaina Grosjean za wyprzedzanie Felipe Massy poza torem. Moim zdaniem bardzo dyskusyjne zachowanie sędziów i kara niezasłużona. Samochód nie wyjechał czterema kołami poza tor, a kierowca Lotusa dowiedziawszy się o karze nie wiedział o jaką sytuację chodzi.
Po ostatniej wymianie opon Hamilton podkreśla swoją dominację po raz kolejny bezproblemowo wyprzedzając Webbera. To chyba klucz do sukcesu na Hungaroringu. Oprócz oczywiście czystej szybkości samochodów. Pod tym względem godne uznania jest ogromne tempo rozwoju zespołu Lotus. Grand Prix Węgier pokazało, że sukces tego zespołu to nie kwestia przypadku polegającego na kompatybilności samochodu z oponami. Lotus może teraz walczyć ze ścisłą czołówką jak równy z równym z wyścigu na wyścig co na początku sezonu było zupełnie nierealne. Oczywiście charakter węgierskiego toru oraz rekordowe temperatury polepszyły trochę jego konkurencyjność, ale takie wahania formy dotyczą wszystkich zespołów. Pomimo tych skoków technologicznych nieprzypadkowo właśnie Hamilton jest zwycięzcą dzisiejszego wyścigu. W przypadku głównych rywali, pomimo i tak bardzo wysokiego poziomu jeździeckiego brakowało tego naturalnego sprytu, pełnego zdecydowania, a czasami po prostu sportowej agresji tak charakterystycznej dla wyjątkowości talentu Hamiltona.
Otwartym problemem pozostają nadal opony i ich zachowanie przy niskich temperaturach zewnętrznych. To główna obawa krążąca w padoku podczas Grand Prix Węgier bazująca na przekonaniu o wyjątkowo wąskim zakresie optymalnej temperatury pracy nowej wersji opon.
***
Jarosław Wierczuk, były kierowca wyścigowy, a obecnie szef Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.
Profil Fundacji na FB: facebook.com/FundacjaWRP
Strona Fundacji: fundacjawrp.pl