Stany Zjednoczone wróciły do kalendarza Formuły 1 dzięki wyścigowi w Austin w 2012 roku. W tym sezonie zawodnicy rywalizowali na Circuit od the Americas po raz czwarty z rzędu. Zawody przy każdej okazji cieszyły się ogromnym zainteresowaniem.
W przyszłym roku do stawki dołączy amerykański zespół (Haas), a wielkie szanse na angaż w jednej z ekip ma Alexander Rossi. Spekuluje się, że tę rosnącą popularność F1 w Stanach będzie chciał wykorzystać Bernie Ecclestone czego zresztą sam Brytyjczyk się nie wstydzi.
- Musimy zobaczyć jakie są nasze możliwości. Generalnie myślę jednak, że będziemy musieli pojawić się w Kalifornii - zdradził przed kamerami Sky Sports.
Szef F1 wykluczył powrót na tor Long Beach, który był gospodarzem GP w latach 1976-1983. Jednakże obiekty Laguna Seca i Sonoma Raceway są przedstawiane jako ewentualne lokalizacje drugiej amerykańskiej rundy w kalendarzu.
W sezonie 2013 miało dojść do wielkiego debiutu F1 w New Jersey. Ostatecznie wyścig przełożono na rok 2014, a następnie odwołano. Ecclestone ciągle wspiera ideę ścigania się wokół drapaczy chmur. - Wciąż o to walczymy - podkreślił.
#dziejesiewsporcie: brutalny atak na... kolegę z drużyny