Komisja F1 podczas obrad w Genewie potwierdziła zmiany w regulaminie technicznym, które zakładają m.in. wprowadzenie koncepcji osłoniętych bolidów. W życie wejdzie prawdopodobnie tzw. system "Halo" w postaci aureoli nad kokpitem.
Zawodnicy wypowiadali się w większości pozytywnie, gdy projekt "Halo" po raz pierwszy ujrzał światło dzienne. W padoku nie brakuje jednak sceptyków. - Według mnie to osobista sprawa. Ja tego nie lubię. Dla mnie Formuła 1 to odsłonięte bolidy - stwierdził w ubiegłym tygodniu Nico Hulkenberg.
Alex Wurz stojący na czele Stowarzyszenia Kierowców GP przyznał, że zmiany są konieczne, by zapobiec w przyszłości wypadkom podobnym do tego co spotkało Julesa Bianchiego czy Justina Wilson w Indycar. Obaj zmarli na skutek obrażeń głowy po wypadkach na torze.
Zdaniem tegorocznego debiutanta Jolyona Palmera dyskusja na temat bezpieczeństwa w F1 jest mocno przesadzona, a bolidy nie powinny być porównywane do maszyn serii IndyCar.- Bezpieczeństwo jest naturalnie ważne, ale to nie jest dziś ogromny problem - uznał Brytyjczyk. - Bolidy Indycar różnicą się pod tym względem od F1. Gdy uderzasz w ścianę w Indycar odłamki z bolidu nie mają gdzie uciec i automatycznie wracają na tor. W Formule 1, gdy dochodzi do wypadku, to zazwyczaj uderzenie ma miejsce daleko od toru.
- Musimy być ostrożni, aby nie uciec zbyt mocno od korzeni Formuły 1, która od zawsze kojarzy się z otwartym bolidem - podkreślił kierowca Renault.