Ferrari od dłuższego czasu zapowiada przełom, który jak dotąd jednak nie nastąpił. Presja ze strony włoskich tifosi jest ogromna. Jak to ujął Maurizio Arrivabene "w zależności od aktualnej formy albo bujasz w obłokach, albo jesteś w piekle", a że forma ekipy z Maranello pozostawia jak na razie sporo do życzenia…. Z kolei Red Bull Racing profituje dzięki kolejnym modyfikacjom silnika Renault. To, że samochód tego zespołu ma ogromny potencjał wiemy nie od dziś. Główną przeszkodą jednak pozostawał silnik. Wprowadzenie aktualnej wersji kosztowało zespół 3 tokeny limitujące zakres modyfikacji dozwolonych w ramach jednego sezonu. Zostały one najwyraźniej dobrze spożytkowane, ponieważ konkurencyjność Red Bulla na ulicach Singapuru robiła duże wrażenie. Czwarte pole startowe Maxa Verstappena oraz rewelacyjny czas kwalifikacji Daniela Ricciardo plasujący go na pierwszej linii startowej były potwierdzeniem dobrego kierunku rozwoju.
Jednocześnie Mercedes GP miał od początku weekendu spore problemy, choć nie tak dramatyczne jak przed rokiem. Szczególnie Lewis Hamilton borykał się z usterkami hydraulicznymi. W piątek z tego powodu musiał zrezygnować z wolnego treningu, a w trakcie kwalifikacji zdołał wywalczyć jedynie trzecią lokatę. Ten ograniczony czas na wypracowanie ustawień samochodu miał zdecydowanie większe niż zwykle przełożenie na wynik. Teoretycznie niezagrożony był Nico Rosberg z ponad półsekundową przewagą nad pierwszym z Red Bulli jednak trzeba podkreślić, iż ta różnica prawdopodobnie nie do końca oddawała faktyczny poziom Red Bulla. Niemiec przyznał na konferencji, że okrążenie w Q3 było jednym z najlepszych w jego karierze, było po prostu perfekcyjne.
W sobotę Hamilton powiedział, że sam nie wie co konkretnie powoduje jego słabszą formę. Bardzo szybko jednak ta informacja została uzupełniona przez Toto Wolffa stwierdzającego, iż odpowiedzialność leży po stronie teamu. Rzeczywiście dopracowanie set upu w Singapurze jest wyjątkowo delikatnym zadaniem. Z jednej strony oszczędność opon jest kluczowa dla wyniku, z drugiej hamulce są obciążane do granic możliwości i też mogą mieć decydujący wpływ. Stan opon i hamulców jest ważniejszy niż na przeciętnym torze ze względu na mocno specyficzne warunki, czyli charakter toru, z bardzo częstymi hamowaniami oraz warunki pogodowe z bardzo wysoką temperaturą i wilgotnością powietrza. To powoduje, że GP Singapuru jest również jednym z najbardziej fizycznie obciążających wyścigów sezonu.
Start wyglądał dramatycznie. Pomimo iż pierwsza trójka pozostała bez zmian, to w dalszej części stawki działo się dużo. Poważny wypadek zaliczył Nico Hulkenberg po przypadkowym kontakcie z Carlosem Sainz jr. Trudno winić kogokolwiek za ten incydent. Najlepiej podsumował go sam Hulkenberg mówiąc, iż odpowiedzialność ponosi… jego wyjątkowo dobry start. Bardzo słabo z kolei, z czwartej pozycji wystartował Verstappen. Po Grand Prix Belgii jest to kolejny słaby start, a więc na pewno trzeba nad tym elementem popracować. Tym razem, podobnie jak w Belgii moment startu przekreślił możliwość uzyskania potencjalnie bardzo dobrego wyniku przez tego kierowcę.
ZOBACZ WIDEO Pazdan: zamieszanie z trenerem nie pomaga nam... (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oczywiście na torze natychmiast pojawił się samochód bezpieczeństwa. Neutralizacja (jedyna w trakcie całego wyścigu) była jednak krótka. Tempo wyścigowe zostało wznowione już na trzecim okrążeniu. Rosberg zaczął rozbudowywać przewagę nad Ricciardo natomiast dość nietypowo wyglądała jazda Hamiltona. Po restarcie utrzymywał się tuż za Ricciardo i wszystko wskazywało na to, że jest szybszy. Ataku jednak nie było, ponieważ Hamilton nie dysponował wtedy systemem DRS (jest aktywowany najczęściej po 2 okrążeniach od zjazdu samochodu bezpieczeństwa). Jednak zaledwie po pierwszym okrążeniu tempo Hamiltona uległo zdecydowanemu pogorszeniu i zaczął się do niego coraz bardziej zbliżać Kimi Raikkonen. Z kolei po następnych dwóch "kółkach" Lewis Hamilton był w stanie ustanowić najlepszy czas w wyścigu. Rytm był więc zdecydowanie nierówny, a problemem najprawdopodobniej hamulce. Tę hipotezę potwierdza lekka panika zespołu.
Lider wyścigu Nico Rosberg był bowiem natychmiast informowany o poważnym stanie hamulców i konieczności ich oszczędzania. Komunikatów było kilka i miały one ton mocnych obaw. Rosberg dostał więc na tym etapie jasny przekaz - "nic ci z tyłu nie grozi, a jedynym problemem może być kondycja układu hamulcowego. Miej to na uwadze". Takie informacje na pewno wpłynęły na pogorszenie czasów Rosberga. Okrążenia 16-19 oznaczały pierwszą serię pit stopów oraz… frustrację Hamiltona. Mistrz świata nie zgadzał się bowiem z założoną przez zespół strategią i doborem opon czemu dał wyraz w komunikacji radiowej. Domagał się mieszanki bardziej miękkiej niż soft, aby mieć szansę na atak na Ricciardo.
Tuż po pierwszych pit stopach mogliśmy obserwować bardzo ciekawy pojedynek pomiędzy Verstappenem a Kwiatem. Ta emocjonująca walka była w dużej mierze spotęgowana przez względy personalne i ambicjonalne. Jak wiadomo Rosjanin musiał ustąpić miejsca w Red Bullu i został oddelegowany do zespołu z którego przyszedł, czyli Toro Rosso ze względu na nagły, z wyścigu na wyścig angaż Verstappena. Mocno się z tą decyzją nie zgadzał, czemu dał publicznie wyraz pomimo, iż jego dalsza kariera nadal spoczywa w rękach Red Bulla. W Singapurze miał okazję, aby swoje racje udowodnić na torze i trzeba przyznać, że był w tym dość przekonujący, szczególnie biorąc pod uwagę bezkompromisowe najczęściej podejście Verstappena do strategii wyprzedzania.
Z kolei dla Hamiltona opony soft oznaczały nie tylko brak szans na zaatakowanie Ricciardo, ale coraz większe straty. Bardzo szybko zaczął go dochodzić Raikkonen. Na 26 okrążeniu był już w zakresie działania strefy DRS. Jednocześnie Hamilton poinformował zespół, że nasilają się problemy z hamulcami i nie jest w stanie jechać szybciej. W tej sytuacji Raikkonen nie miał większych problemów z przeprowadzeniem ataku. W trakcie wyprzedzania doszło do drobnego kontaktu, ale nie był on groźny. W tym samym czasie Ricciardo był w stanie zredukować stratę w stosunku do lidera wyścigu z 6,5 do 4,5 sekundy. Jednocześnie Rosberg co jakiś czas otrzymywał informacje, aby nie przesadzał z tempem i dbał o stan hamulców.
Przed serią ostatnich pit stopów Hamilton został powiadomiony, że jest szansa na zaatakowanie Raikkonena i rzeczywiście po wyjeździe z trzeciego pobytu w boksach Raikkonen znalazł się za Hamiltonem.
Na 13 okrążeń przed metą nastąpił moment decydujący. Daniel Ricciardo zjechał na swój trzeci pit stop zakładając miękkie i szybkie opony supersoft. Okazało się, że taka decyzja była kompletnym zaskoczeniem dla strategów Mercedesa. O ile do tej pory jak mantrę powtarzali Rosbergowi, aby dbał o hamulce i nie przesadzał z czasami, o tyle bezpośrednio po pit stopie Ricciardo na stanowisku dowodzącym Mercedesa zapanował chaos, graniczący z paniką. Rosberg otrzymał natychmiast informację pt. "push hard", świadczącą o tym, że zespół chciał powielić strategię Ricciardo i ściągnąć Rosberga na trzecią wymianę opon. Jednak patrząc na różnice czasowe pomiędzy kierowcami nagle strategów Mercedesa oświeciło i zdali sobie sprawę, że przewaga jest zbyt mała, aby Rosberg utrzymał prowadzenie po postoju w boksach. Okazało się więc, iż jedyną szansą na zwycięstwo jest dojechanie do mety na aktualnym komplecie opon.
Nie było to bynajmniej proste. Różnica w ogumieniu pomiędzy Ricciardo, a Rosbergiem była kolosalna. Były to nie tylko opony innej mieszanki, ale również o zupełnie innym przebiegu. W efekcie w trakcie pierwszych okrążeń po pit stopie Ricciardo redukował przewagę Rosberga w tempie pomiędzy 2,5 a 3,5 sekundy na okrążenie. W międzyczasie Mercedes po raz kolejny zmienił swoją retorykę w stosunku do kierowcy mówiąc o dalszej konieczności oszczędzania hamulców i zapewniając, że będzie mógł je bardziej obciążyć na ostatnich okrążeniach wyścigu. Słowa uznania należą się kierowcy Red Bulla, który zbliżał się do lidera wyścigu z niebywałą wręcz konsekwencją. Dopingowany przez zespół otrzymał informację, iż w tym tempie powinien dogonić kierowcę Mercedesa na 4 okrążenia przed metą. Optymalną strategią popisał się również zespół, któremu udało się kompletnie zaskoczyć głównego rywala. Ta strategia była jedyną szansą Red Bulla na zwycięstwo, a zabrakło naprawdę niewiele bo raptem pierwszego okrążenia.
Przed metą Ricciardo był już w strefie działania DRS, a Rosberg pomimo sugerowanego większego obciążenia hamulców nie miał wystarczającego tempa, aby odeprzeć ewentualny atak. Zatem jedno okrążenie więcej i najprawdopodobniej zwycięzcą tegorocznego GP Singapuru byłby Ricciardo. Mercedes ewidentnie zaspał środkową część wyścigu. Odnoszę wrażenie, iż większą uwagę przywiązywano do problemów Hamiltona traktując prowadzenie Rosberga jako coś oczywistego i łatwego do utrzymania. Co więcej, problemy Hamiltona poprzez retorykę strategów zespołu stały się paradoksalnie czynnikiem spowalniającym Rosberga. Nie twierdzę, że problem hamulców nie był w przypadku Rosberga poważny, ale uważam, że nie odczytano poprawnie zagrożenia ze strony Red Bulla, a co za tym idzie zbyt konserwatywnie zarządzano tempem Rosberga.
Niemiecki kierowca dowiózł jednak swoje prowadzenie do mety (różnica raptem 0,5 sekundy) i tym sposobem objął ponownie prowadzenie w klasyfikacji kierowców. Nie jest to jednak duże prowadzenie. Różnica wynosi aktualnie 8 punktów co oznacza, że lider klasyfikacji może się zmienić w trakcie choćby najbliższego Grand Prix.
Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.