Formuła 1 nie uniknie cięcia kosztów? Mniejsze zespoły chcą się włączyć do walki o tytuł

Przed sezonem 2017 w Formule 1 doszło do poważnych zmian regulaminowych, które mają zapewnić kibicom bardziej ekscytujące wyścigi. Franz Tost, szef ekipy Toro Rosso, domaga się jednak kolejnych rewolucji w przepisach.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
PAP/EPA

Sezon 2017 jest pierwszym, w którym władzę nad Formułą 1 sprawuje firma Liberty Media. Amerykanie są świadomi kryzysu, w którym znalazła się królowa sportów motorowych i powoli mają wdrażać zmiany, które uatrakcyjnią wyścigi F1. Bardzo mocno liczy na to Franz Tost  z ekipy Toro Rosso.

Do kluczowej zmiany w F1 może dojść w 2020 roku, kiedy to wygasa porozumienie dotyczące podziału zysków. Obecnie czołowe i zasłużone dla tego sportu ekipy, takie jak Ferrari, otrzymują znacznie więcej pieniędzy niż prywatne zespoły. - To jest nieuzasadnione, by takie zespoły jak Toro Rosso albo inne ekipy dostawały mniejsze pieniądze niż teamy z czołówki. Ktoś może powiedzieć, że ludzie przychodzą na F1, by zobaczyć Ferrari, że chcą oglądać w akcji Red Bulla i innych. To prawda, ale jeśli prywatne ekipy przestaną istnieć, to nikt nie przyjdzie, bo ten sport stanie się nudny - stwierdził Tost.

Austriak jest zdania, że sprawiedliwy podział zysków w F1 sprawi, że mniejsze teamy włączą się do walki o zwycięstwa. - Ludzie chcą oglądać Formułę 1, w której rywalizuje od dziesięciu do dwunastu zespołów. Dlatego myślę, że podział pieniędzy powinien zostać zmieniony. Powinien być bardziej sprawiedliwy. Musimy poprawić nasze show. Musimy sprawić, że wyścigi będą bardziej interesujące, że będzie więcej akcji, więcej manewrów wyprzedzania. Będzie to możliwe tylko wtedy, gdy wszystkie ekipy będą na podobnym poziomie finansowym - dodał.

Równocześnie szef Toro Rosso jest przekonany, że w tym roku w Formule 1 nadal dominować będzie ekipa Mercedesa. - Wygląda na to, że Mercedes nadal ma przewagę. Jeśli to się potwierdzi, to wyścigi F1 będą nadal tak samo nudne. To nie ma nic wspólnego z nowymi przepisami, tak samo jak większy docisk w zakrętach. Jeśli Mercedes będzie z przodu, to nic go nie powstrzyma, nadal tam będzie. Tym bardziej, że mają mocny silnik i trudno będzie ich wyprzedzić - stwierdził.

Tost jest też zdania, że na pewnym etapie w F1 musi dojść do zamrożenia prac nad silnikami. Byłby to kolejny czynnik, który doprowadziłby do ograniczenia kosztów. - Nie ma już systemu z tokenami. Teraz rozwój silnika kosztuje ogromne pieniądze, a my jako ekipy prywatne musimy za to zapłacić. Koszty związane z silnikami są zbyt duże. Nawet gdyby je obniżono o połowę, to nadal byłyby za wysokie. Dlatego powinniśmy zamrozić rozwój jednostek napędowych. Wcześniej lub później, gdy będą one na zbliżonym poziomie. To pomoże obniżyć koszty - ocenił Tost.

Austriak ma nadzieję, że dzięki proponowanym przez niego zmianom w F1 dojdzie do sytuacji, gdzie w walce o tytuł liczyć się będą zawodnicy kilku ekip, a stawka się wyrówna. - Mamy teraz pięknie wyglądające bolidy, z szerszymi oponami, to jest fantastyczne. To jest dobre dla F1, ale wyścigi muszą być ciekawe. Aby tak było, musi dochodzić do pojedynków pomiędzy kierowcami. Ludzie chcą oglądać walkę, chcą by o tytule decydował ostatni wyścig sezonu. Ostatnio mieliśmy szczęście, bo w Abu Zabi mieliśmy świetne show, ale gdyby w walkę o tytuł było zaangażowanych więcej ekip, byłoby jeszcze lepiej - podsumował.

ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki marzy o zimowym wejściu na K2. "To wielkie wyzwanie"
Czy podział zysków w F1 powinien być bardziej sprawiedliwy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×