W ostatnich miesiącach słychać ciągłe spekulacje na temat konieczności zmodyfikowania kalendarzy głównych mistrzostw, w taki sposób, aby ułatwić kibicom ich śledzenie, a kierowcom umożliwić szansę łączenia różnych serii.
W minioną niedzielę w zawodach Indianapolis 500 wziął udział Fernando Alonso. Hiszpan musiał jednak z tego powodu zrezygnować ze startu w GP Monako. W 2015 roku Nico Hulkenberg w trakcie przerwy między wyścigami F1 zdecydował się na start w 24H Le Mans, gdzie odniósł niespodziewane zwycięstwo. W poprzednim roku Niemiec nie mógł jednak bronić tytułu, gdyż zawody kolidowały z GP Azerbejdżanu.
FIA na czele z jej szefem Jeanem Todtem zapewniła, że w kolejnych latach będzie robić wszystko, by pomagać całemu środowisku. - Rozpoczynamy proces harmonizacji naszych kalendarzy sportowych. Chcemy to zrobić już w przyszłym roku, ale również w następnych sezonach - powiedział Todt.
System powinni wspierać nowi właściciele królowej motospotu - Liberty Media. Dyrektor wykonawczy F1, Chase Carey deklaruje nawet, iż chciałby uniknąć jak to tylko możliwe kolizji z wyścigami serii MotoGP. Można również przypuszczać, że przyszłoroczny wyścig Indianapolis 500 nie odbędzie się w ten sam weekend co zawody Formuły 1.
Problemem może być jednak projekt Liberty Media dotyczący rozszerzenia kalendarza do 25 wyścigów. W takim scenariuszu mówiąc wprost zabraknie weekendów na organizację poszczególnych imprez, zakładając, że FIA będzie chciała unikać kolizji zdarzeń. Federacja ma zaś swoje priorytety jakim jest m.in. promowanie elektrycznej serii - Formuły E oraz WEC, na czele z 24-godzinnym wyścigiem Le Mans.
ZOBACZ WIDEO: Wbili Rafałowi Jackiewiczowi nóż w serce. Tylko cud sprawił, że przeżył