Jarosław Wierczuk: ten sezon to najlepszy test dla Hamiltona

PAP/EPA / VALDRIN XHEMA / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
PAP/EPA / VALDRIN XHEMA / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Lewis Hamilton w wspaniałym stylu wygrał Grand Prix Kanady, prowadząc od startu do mety. Dzięki słabszemu wynikowi Sebastiana Vettela, odrobił znaczną część strat w klasyfikacji generalnej.

Ten sezon to najlepszy test dla Lewisa Hamiltona. Przez ostatnie trzy lata panowała jednoznaczna opinia, że to Lewis jest numerem 1. Nawet w zeszłym roku, kiedy mistrzem został Nico Rosberg, Hamilton prowadził regularną wojnę psychologiczną. W każdym możliwym momencie podkreślał swoją wyższość nad Rosbergiem. Teraz Lewis Hamilton sam jest pod dużą presją. I radzi sobie z nią, moim zdaniem średnio. Co więcej uważam, że status twardziela, który Hamilton tak konsekwentnie kreuje jest jedynie maską. Kiedy jest pod realną presją maska się rozpada. Było to widać chociażby dwa tygodnie temu w Monte Carlo.

Jednak Formuła 1 zmienną jest co widać było wyraźnie w GP Kanady. Tutaj Hamilton dla odmiany zdominował całkowicie weekend. Zdobył pole position i prowadził w sposób niezagrożony od startu do mety. Dodam, że Kanada to, podobnie jak Monako tor uliczny, chociaż o zdecydowanie innej charakterystyce. Pytanie tylko czy, w przeciwieństwie do Monte Carlo Mercedes tak precyzyjnie trafił z ustawieniami, czy konkurencja "pomogła" trochę podwójnemu zwycięstwu Mercedes GP. Nie da się ukryć, że dla "Srebrnych Strzał" był to zdecydowanie najłatwiejszy wyścig od początku sezonu. Zaczął się od sensacyjnego startu Maxa Verstappena, który przesunął się z piątego na drugie miejsce, a po krótkiej neutralizacji próbował nawet atakować Hamiltona.

Red Bull oczywiście nie jest aktualnie w stanie utrzymać tempa wyścigowego Mercedesa i na dłuższą metę nie stanowił dla lidera zagrożenia. Zdecydowanie bardziej istotny dla niego był fakt, iż swoją pozycję startową stracił Sebastian Vettel. Szczęście Verstappena nie trwało jednak długo. Już na jedenastym okrążeniu stracił napęd. Mam wrażenie, że ten wyjątkowo krótki dla Holendra wyścig jest streszczeniem ostatnich kilkunastu miesięcy jego startów. Regularny przebłysk geniuszu przemieszany ze sporą dawką pechu. Wystarczy spojrzeć na ilość defektów czy nie zawsze zawinionych kolizji. Wbrew obiegowej opinii bowiem, jak na spektakularny, mocno agresywny styl jazdy Verstappen nie popełnia zbyt wielu błędów.

Drugim potencjalnym zagrożeniem dla Hamiltona były oczywiście bolidy Ferrari. Jednak Vettel miał od startu bardzo poważne kłopoty. Nie dość, że spadł na czwarte miejsce do dodatkowo doszło do drobnego kontaktu z Valtterim Bottasem. W efekcie uszkodzeniu uległo przednie skrzydło w bolidzie Vettela i Niemiec musiał bardzo szybko zawitać do boksów na nieplanowany i zdecydowanie długi postój. Co gorsza, również w dalszej fazie wyścigu Sebastian meldował problemy z przednim skrzydłem.

ZOBACZ WIDEO Robert Kubica ponownie za kierownicą F1. Kulisy wielkiego powrotu Polaka

To wystarczyło, aby oba bolidy Mercedesa w sposób niezagrożony dotarły jako pierwsze do mety. Małą sensacją wyścigu był duży postęp zespołu Force India. Przez wiele okrążeń Esteban Ocon utrzymywał się na drugiej pozycji, a Bottas nie był w stanie sobie z nim poradzić. Wiem, że jechali na innej taktyce, ale mimo wszystko Mercedes to nie Force India. Ocon to kierowca, który może w przyszłości dużo osiągnąć. Pamiętajmy, że w F3 uzyskiwał lepsze wyniki od… Maxa Verstappena.

Natomiast co do rywalizacji Mercedesa z Ferrari wracam do swojej początkowej tezy. Jak łatwo sytuacja w F1 może ulec zmianie. Vettel przyjechał do Kanady z 25-punktową przewagą. Teraz już prowadzi tylko z liczbą 12 punktów. Jak szybko, z wyścigu na wyścig, może też ulec zmianie układ sił? Ferrari w tym sezonie zaczynało sobie tworzyć wizerunek teamu dysponującego bardzo "regularnym" samochodem, który dobrze się sprawdza bez względu na charakter toru czy warunki. Kanada trochę przeczy temu założeniu. Z jednej strony Vettel rzeczywiście w drugiej połowie wyścigu robił bardzo obiecujące czasy i był de facto najszybszy na torze. Potencjalnie mogliśmy mieć zatem bardzo ciekawy pojedynek w końcówce pomiędzy Vettelem, a Hamiltonem gdyby nie początkowe kłopoty Niemca.

Obok defektu Verstappena był to główny minus tego wyścigu. Jednak z drugiej strony musimy pamiętać, że Hamilton nie był w zasadzie pod żadną presją. Po prostu kontrolował wyścig. Trudno powiedzieć jak wyglądałyby jego czasy przy bezpośrednim starciu z Vettelem. Jedno jest pewne. Czwarte miejsce to przy kłopotach Niemca rewelacyjny wynik, a różnica pomiędzy dwoma czołowymi teamami jest naprawdę minimalna. Zarówno punktowo, jak i technologicznie nie ma wyraźnego faworyta i to jest chyba najważniejsze.

Następna odsłona w Baku skąd Hamilton nie ma najlepszych wspomnień.

Jarosław Wierczuk - były kierowca wyścigowy. Ścigał się w Formule 3000, Formule 3, Formule Nippon oraz testował bolid Formuły 1. Obecnie Prezes Fundacji Wierczuk Race Promotion, której celem jest promocja i pomoc młodym kierowcom.

Strona fundacji Wierczuk Race Promotion

Profil Fundacji Wierczuk Race Promotion na Facebooku

Komentarze (0)