Red Bull nie zamierza korzystać z poleceń zespołowych

PAP/EPA / Bolid Red Bulla
PAP/EPA / Bolid Red Bulla

Red Bull otwarcie przyznał, że nie myśli już o zdobyciu tegorocznego tytułu. Ekipa nie zamierza zatem stosować poleceń zespołowych, które pomogłyby Danielowi Ricciardo odrobić stratę do trzech najlepszych kierowców.

Po 9 wyścigach sezonu 2017 Daniel Ricciardo znajduje się na 4. miejscu, tracąc do liderującego Sebastiana Vettela 64 punkty. Deficyt Australijczyka może wydawać się spory, jednak sytuacja na czele stawki zdaje się ostatnio nieco wyrównywać.

Do tej pory w walce o tytuł mistrza liczył się kierowca Ferrari oraz reprezentujący barwy Mercedesa Lewis Hamilton. Wygrana Valtteriego Bottasa podczas ostatniego GP Austrii i 4. lokata trzykrotnego mistrza świata sprawiły jednak, że Fin traci do swojego zespołowego partnera już tylko 15 punktów, a do Vettela 35.

Szef stajni z Milton Keynes Christian Horner nie uważa jednak, że jego zawodnik jest w stanie włączyć się w walkę o tytuł nawet przy odrobinie szczęścia. - Nie myślimy o mistrzostwach, skupiamy się na każdym wyścigu i osiągach naszego samochodu. Nie uważamy się za w tym momencie za kandydatów do mistrzostwa. Chcemy udać się na każde Grand Prix i dać z siebie wszystko w celu zmniejszenia strat - wyznał.

W celu zniwelowania strat Red Bull mógłby wykorzystać słabą pozycję Maxa Verstappena w klasyfikacji generalnej. Gdyby Holender znalazł się w wyścigu na wyższej pozycji od swojego partnera mógłby go przepuścić w celu odrobienia cennych punktów. Brytyjczyk kategorycznie odrzucił jednak taką opcję. Zapytany o to, czy jego kierowcy będą mogli ścigać się jak równy z równym zapewnił, że nie zamierza wprowadzać team orders.

- Absolutnie. Jeżeli Ricciardo traciłby 15-20 punktów, to zupełnie inna historia. Trzeba być sporym optymistą, aby zacząć stosować polecenia zespołowe, kiedy deficyt wynosi 64 "oczka", a nawet nie mamy za sobą połowy sezonu - stwierdził.

ZOBACZ WIDEO Rajd Polski: Szalona radość zespołu Hyundaia

Komentarze (0)