Organizatorzy tegorocznych zawodów o Grand Prix Belgii poinformowali, iż po raz pierwszy od lat świetności Michaela Schumachera w Formule 1, wyprzedano wszystkie bilety na niedzielny wyścig zaplanowany na 27 lipca.
Na nieco ponad miesiąc przed weekendem na Spa-Francorchamps pozostały jedynie pojedyncze wejściówki na piątkowe treningi oraz sobotnie kwalifikacje. Promotor GP Andre Maes przewiduje, że w trakcie trzech dni na torze pojawi się ponad 260 tysięcy fanów F1, co nie zdarzyło się od 2001 roku. - Na prośbę władz z powodów bezpieczeństwa zostaliśmy nawet zmuszeni ograniczyć liczbę sprzedanych biletów - wyjaśnił Maes.
Na świetnie wyniki sprzedaży wejściówek ma wpływ obecność w stawce belgijskiego kierowcy Stoffela Vandoorne'a oraz fakt, że w tym sezonie nie zostanie zorganizowany wyścig o GP Niemiec. Maes uważa jednak, że największą zasługę na tak ogromną frekwencję ma uznawany za niezwykły talent Max Verstappen.
W poprzednim sezonie spora część trybun z powodu holenderskiego kierowcy zmieniła się w pomarańczowy kolor. Szacuje się, że w poprzednim roku w Ardenach pojawiło się około 25 tysięcy holenderskich fanów, a w tym sezonie ma być ich jeszcze więcej. - Efekt Verstappena jest wciąż obecny. Jest dla nas nawet ważniejszy niż zniknięcie z kalendarza GP Niemiec - wyjaśnił Maes.
Serwis Autosport podaje, że promotorzy GP Belgii rozpoczęli już wstępne rozmowy na temat nowego kontraktu z F1, który wygasa po 2018 roku. Przedłużenie umowy wydaje się jednak formalnością. - Nasze relacje z Liberty Media są doskonałe - odparł Maes zapytany o stan negocjacji.
Tegoroczna edycja GP Belgii będzie jubileuszową, 50. na torze Spa-Francorchamps.
ZOBACZ WIDEO Rajd Polski: Szalona radość zespołu Hyundaia (WIDEO)