Łukasz Kuczera: Kubica pozbawił złudzeń Alonso. Hiszpan odejdzie z F1? (komentarz)

Newspix
Newspix

Na początku sezonu wydawało się, że Fernando Alonso opuści ekipę McLaren-Honda. Obecnie Hiszpan ma do wyboru przedłużenie kontraktu z ekipą z Woking albo rozbrat z F1. Wpływ na to ma Robert Kubica.

Na początku sezonu frustracja Fernando Alonso przekraczała kolejne granice. Hiszpan, który do ekipy McLaren-Honda przeszedł przed sezonem 2015, miał dość ciągłych awarii. Nawet jeśli 36-latek dawał z siebie wszystko za kierownicą, to zawodziły kolejne podzespoły w jego samochodzie. Alonso na mecie wyścigu? To było bardzo rzadkie zjawisko. Alonso na punktowanej pozycji? Gatunek wymarły.

Nie jest tajemnicą, że dwukrotnemu mistrzowi świata Formuły 1 marzyła się (i być może nadal marzy) zmiana pracodawcy. Tyle, że wszystkie jego opcje powoli upadają. Dla doświadczonego Hiszpana nie ma miejsca w Mercedesie, gdzie nie chce go Lewis Hamilton. Brytyjczyk jest zdecydowanym liderem zespołu i w roli drugiego kierowcy lepiej spisuje się Valtteri Bottas. Ich relacje są nienaganne, o czym przekonaliśmy się w ostatni weekend, kiedy to Hamilton na mecie oddał pozycję Finowi.

Alonso marzył też o Ferrari, choć według niektórych miał spalić mosty, gdy odchodził z tego teamu w roku 2014. Hiszpański kierowca po cichu liczył, że Włosi wyślą na emeryturę Kimiego Raikkonena. Byłby to zresztą chichot historii. Już raz Alonso przechodził do Ferrari właśnie w miejsce Fina. Miało to miejsce w sezonie 2010. Comebacku jednak nie będzie. Veto postawił Sebastian Vettel. Niemiec, aktualny lider mistrzostw świata, naciskał na Włochów, aby pozostawili Raikkonena w ekipie. Bo ma z nim świetne relacje, bo Raikkonen po cichu godzi się na bycie tym drugim. I dopiął swego. Według ostatnich informacji włoskich mediów, Vettel i Raikkonen mają już uzgodnione nowe kontrakty z Ferrari.

Ostatnią z opcji dla Alonso miało być Renault. Francuzi dysponują najmniej konkurencyjnym samochodem z tej trójki, więc też 36-latek trzymał ją w zapasie. Do rozmów dochodziło m. in. podczas Grand Prix Hiszpanii w Barcelonie. Wtedy wydawać się mogło, że prawdopodobieństwo, iż były mistrz świata stworzy duet z Nico Hulkenbergiem w roku 2018 jest bardzo wysokie. W końcu już wtedy można było mieć sporo zastrzeżeń do Jolyona Palmera.

ZOBACZ WIDEO Michał Haratyk: Jeśli to szczyt formy, przyszedł w dobrym momencie (WIDEO)

Tyle, że w czerwcu nagle pojawił się on. Robert Kubica. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że prędzej w przyszłym roku za kierownicą Renault zobaczymy krakowianina niż Alonso. Nawet "Marca", zwykle dobrze zorientowana w sytuacji kierowcy z Oviedo, podaje, że Alonso stał się dla ekipy z Enstone opcją numer trzy. Francuzi wyżej od niego mają cenić Carlosa Sainza. Bo nie trzeba byłoby mu wypłacić tak dużej pensji, bo można z nim wiązać długoletnie plany. Tyle, że Sainz jest numerem dwa. Pierwszy do fotela w Renault jest Kubica. Wszystko jednak zależy od tego, jak ułożą się dla niego środowe testy F1 na Hungaroringu.

A co pozostaje Alonso? Chyba jedynie przedłużyć kontrakt z McLaren-Honda. Ekipa z Woking spisuje się ostatnio nieco lepiej. Na Węgrzech na punktowanych pozycjach do mety dojechali obydwaj kierowcy McLarena. Alonso musi jeszcze mocniej wierzyć w ten projekt. W to, że Honda w końcu upora się z awariami jednostki napędowej. Jeśli tak się nie stanie, to zawsze może liczyć na przychylność zespołu i zgodę na występy w innych seriach wyścigowych. Tak jak to było w tym roku z Indianapolis 500. Żadna inna ekipa nie pozwoliłaby Hiszpanowi na opuszczenie wyścigu F1 kosztem innej kategorii. McLaren musiał. W innym wypadku straciłby jedyną kartę przetargową w rozmowach z 36-latkiem.

- Nie mam nic do powiedzenia na temat mojej przyszłości. Powtarzam to w każdy weekend, w każdym wywiadzie. Jeśli potrzebujesz jakichś słów na ten temat, to skopiuj jakąś moją wcześniejszą wypowiedź - mówił po niedzielnym wyścigu na Hungaroringu hiszpański kierowca.

Jeszcze inną opcję dla Alonso kreślą niemiecki "Autoweek" i brytyjski "Express". Według niemieckiego magazynu, 36-latek nie jest zachwycony perspektywą dalszej jazdy dla ekipy z Woking. Niemieccy dziennikarze są zdania, że Alonso na poważnie bierze pod uwagę roczny rozbrat z Formułą 1. Startowałby wtedy regularnie w IndyCar w ekipie Andretti Autosport, na której wywarł ogromne wrażenie podczas zawodów Indianapolis 500.

Łukasz Kuczera 

Źródło artykułu: