W środę Robert Kubica był jednym z najbardziej zapracowanych kierowców na torze Hungaroring. Polak pokonał 142 okrążenia, co odpowiada dystansowi dwóch wyścigów. 32-latek zakończył ściganie z czasem 1:18.572. Lepsi od niego okazali się tylko Sebastian Vettel, Lando Norris oraz Kimi Raikkonen.
Polak znacząco poprawił się w sesji popołudniowej. Kubica potrzebował czasu, aby lepiej zrozumieć samochód i dopasować go do swojego stylu jazdy. - Nauczyłem się wiele, jeśli chodzi o tegoroczny samochód F1. Jest sporo różnic w porównaniu do modeli, które znam z przeszłości. W takiej sytuacji to normalne, że trzeba trochę czasu, aby się przyzwyczaić. Dlatego nie mogę być w stu procentach zadowolony z tego dnia testowego - powiedział polski kierowca.
Ze względu na ograniczoną ruchomość kontuzjowanej ręki Kubicy, w modelu R. S. 17 miało dojść do kilku zmian. Krakowianin przekonuje jednak, że były one minimalne. - Nie było żadnych zmian specjalnie pode mnie. Zmieniono minimalnie ustawienia kierownicy, ale coś takiego miało już miejsce w przeszłości, również w innych zespołach. Nie jest to żadna nowość. Sam sprawdzałem to już w symulatorze. Po prostu, te rzadziej stosowane przyciski trafiły w miejsce, które jest trudniej dostępne - dodał Kubica.
Po testach na Węgrzech Formuła 1 udała się na wakacje. Kolejny wyścig rozegrany zostanie 27 sierpnia w Belgii. Polscy kibice chętnie zobaczyliby w nim Kubicę. Alessandro Alunni Bravi, menedżer polskiego kierowcy, nie ma jednak dobrych wieści. Włoch wykluczył możliwość, aby 32-latek zastąpił na torze Spa zawodzącego Jolyona Palmera w ekipie z Enstone.
- To jest nasz ostatni krok z Renault. Nie mamy nic w planach, żadnych testów. Przyszłość Roberta zaczyna się w czwartek - stwierdził Włoch na łamach "Corriere della Sera".
ZOBACZ WIDEO Polscy kibice wspierają Kubicę