Do wypadku Roberta Kubicy na trasie włoskiego rajdu doszło na początku lutego 2011 roku. Zespoły Formuły 1 były wtedy świeżo po pierwszych testach przed nowym sezonem. Polak nie miał w kontrakcie zapisu zabraniającego uczestnictwa mu w innych imprezach, stąd występ w rajdzie. Jego wypadek okazał się fatalny w skutkach nie tylko dla niego samego, ale też dla Renault. Francuzi na kilka tygodni przed pierwszym wyścigiem zostali bez głównego kierowcy.
Do kuriozalnej sytuacji doszło też w roku 2005. Wtedy Juan Pablo Montoya opuścił dwa wyścigi F1 z powodu kontuzji barku, której miał się nabawić w trakcie meczu tenisowego. Zdaniem części mediów, była to tylko wymówka Kolumbijczyka. Tak naprawdę Montoya miał mieć wypadek w sytuacji, której zabraniał mu kontrakt. Postępowanie kierowcy rozzłościło wtedy szefa McLarena, Rona Dennisa, który nie był zainteresowany przedłużeniem umowy z Montoyą.
Przypadek Kubicy był ostrzeżeniem dla innych ekip. Okazało się, że niektóre zespoły zabezpieczyły się i ich kierowcy nie mogą sobie pozwolić na uprawianie sportów ekstremalnych. W obecnym kontrakcie Lewisa Hamiltona znajduje się np. zakaz jazdy motocyklem, choć Brytyjczyk jest wielkim fanem jednośladów i chętnie sprawdziłby się nawet na maszynie z MotoGP. Podkreślał to w wielu wywiadach.
Inne podejście do tematu panuje w ekipie Red Bull Racing. Zadowolony z tego faktu jest Max Verstappen. Holender nie ukrywa swojej pasji do motocykli. Kierowca ekipy z Milton Keynes zamiast toru wybiera jednak jazdę w terenie. Często można go spotkać na motocyklu enduro albo quadzie na trudnych trasach. Verstappen nie obawia się, że podzieli los Kubicy i wskutek wypadku przekreśli swoją karierę w F1.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Bargiel zjedzie na nartach z Everestu? "Koszty są bardzo duże"
- Gdy siedzisz przez kilka dni, to w końcu dochodzi do ciebie, że coś byś zrobił - mówi holenderski kierowca w rozmowie z magazynem "Motorsport Total", który znajduje się w uprzywilejowanej sytuacji. W jego umowie nie ma m.in. zakazu jazdy na nartach czy snowboardzie. Dozwolone są też skoki na spadochronie.
- Wypadek Kubicy był niefortunny. To samo może się przytrafić pod prysznicem. Jeśli masz pecha i się poślizgniesz, to możesz złamać kark. Można też pojechać rowerem na wycieczkę i zostać potrąconym na ulicach Amsterdamu. Wtedy może się to skończyć jeszcze gorzej niż u Kubicy - dodał Verstappen.
Młody kierowca podkreśla, że ryzyka nigdy nie da się ograniczyć do zera. - Trzeba być ostrożnym, a reszta to kwestia szczęścia lub jego braku. Tak to już w życiu bywa - stwierdził.
Równocześnie Verstappen ma nadzieję, że pomimo fatalnego wypadku, Kubica wkrótce wróci do Formuły 1. Polak podczas testów na Węgrzech pokazał się z dobrej strony. - Szczerze? Nie mam wiele do czynienia z Renault, więc nie wiem jak wygląda sprawa jego ręki. Nie wiemy też ile miał paliwa w trakcie testów. Dla Formuły 1 byłoby jednak dobrze, gdyby wrócił do stawki - podsumował.