Sainz, Kubica i silniki. Ważne rozmowy w Formule 1

PAP/EPA / Szilard Koszticsak / Robert Kubica w bolidzie Renault
PAP/EPA / Szilard Koszticsak / Robert Kubica w bolidzie Renault

Podczas Grand Prix Włoch na torze Monza trwały negocjacje pomiędzy Renault a McLarenem w sprawie dostaw silników od sezonu 2018. Ich finał poznamy oficjalnie za parę dni. Decyzja obu stron zadecyduje o przyszłości Roberta Kubicy.

Nie jest tajemnicą, że McLaren rozgląda się za nowym dostawcą silników, bo nie jest zadowolony ze współpracy z Hondą. Jednostki napędowe japońskiego producenta są mało konkurencyjne i niezwykle awaryjne. Jedynym sensownym rozwiązaniem dla ekipy z Woking było nawiązanie rozmów z Renault, bo Mercedes i Ferrari nie są zainteresowani dostarczaniem silników jednemu ze swoich głównych rywali.

Francuzi dostarczają też jednostki napędowe zespołom Red Bull Racing oraz Toro Rosso. Dlatego od początku powtarzali, że nie są przygotowani na rozszerzenie współpracy o kolejny team. Dlatego McLaren zaczął namawiać szefów Toro Rosso, aby przerzucili się na silniki Hondy. Doszło nawet do tego, że satelicka ekipa Red Bulla została przyparta do ściany i postawiono jej ultimatum. Ostateczną decyzję miała podjąć do niedzieli.

Przyszłość Toro Rosso na razie jest nieznana, ale w weekend na Monzy doszło do zakulisowych negocjacji McLarena i Renault. Kilkukrotnie dziennikarze i fotoreporterzy przyłapali szefów tych ekip - Cyrila Abiteboula oraz Zaka Browna na rozmowach w swoich motorhome'ach. Obecny przy nich był też Ross Brawn, który obecnie odpowiada za stronę sportową w F1. Bez wątpienia, właścicielom z Liberty Media zależy na tym, aby w królowej motorsportu zobaczyć konkurencyjną ekipę McLarena. Wtedy rywalizacja o tytuł będzie jeszcze bardziej zacięta.

W tej silnikowej grze swoje postanowiło ugrać też Renault. Francuzi zgodzą się na zwolnienie z kontraktu Toro Rosso, jeśli otrzymają coś w zamian. A tym jest umowa Carlosa Sainza. Młody Hiszpan od ponad roku jest na celowniku ekipy z Enstone, ale na przeszkodzie w jego transferze stoi fakt, że Sainz ma ciągle ważny kontrakt z Red Bull Racing. W głównej ekipie Red Bulla nie ma jednak dla niego miejsca ze względu na obowiązujące kontrakty Maxa Verstappena i Daniela Ricciardo. Dlatego Sainz od 2015 roku jeździ w satelickiej ekipie. Gdy przed paroma tygodniami Renault zgłosiło się po 23-latka, to usłyszało, że jego wykupienie kosztuje 8 mln euro. - Red Bull zainwestował w jego szkolenie i rozwój spore środki - mówił przed paroma dniami Helmut Marko, doradca zespołu z Milton Keynes.

ZOBACZ WIDEO Maciej Giemza zaimponował. Najszybszy pomimo upadku

Hiszpańscy dziennikarze, z którymi mieliśmy okazję rozmawiać, są pewni, że McLaren poinformuje o nowym dostawcy silników w przeciągu najbliższych 48 godzin. Ich zdaniem, porozumienie każdej ze stron jest pełne. Toro Rosso ma zacząć korzystać z silników Hondy, równocześnie zwalniając z kontraktu Sainza. McLaren dostanie od przyszłego roku jednostki napędowe od Renault, zaś Francuzi skompletują skład na sezon 2018. Partnerem Nico Hulkenberga będzie Carlos Sainz.

Decyzje, które zapadły na Monzie będą mieć ogromny wpływ na losy dwóch kierowców - Fernando Alonso  oraz Roberta Kubicy. Hiszpan, mając do dyspozycji samochód z konkurencyjnym silnikiem Renault, może zadecydować o pozostaniu w ekipie McLarena. Z kolei Polak, jeśli myśli o powrocie do F1, musi rozejrzeć się za innym pracodawcą. W miniony weekend menedżer 32-latka zapewniał, że ma on też inne oferty z F1. Jedna z nich może pochodzić z Williamsa, który potrzebuje doświadczonego kierowcy na sezon 2018.

Źródło artykułu: