Fatalnie dla kierowców Ferrari zakończył się niedzielny wyścig o Grand Prix Singapuru. Na Marina Bay Sebastian Vettel miał odzyskać prowadzenie w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Wąski tor w Singapurze sprzyja włoskim maszynom, czego potwierdzeniem było pole position Niemca. Tyle, że już na pierwszych metrach Vettel musiał zapomnieć o wygranej.
Zaraz po starcie doszło do kolizji, w którą zaangażowani byli kierowcy startujący z początku stawki. Zdaniem Maxa Verstappena, winę za ten incydent ponosi Vettel. - Nie przyznał się do błędu i nie przeprosił mnie za ten wypadek. Przed sędziami mówił coś w stylu "mogłem pojechać inaczej, ale stało się, co się stało" - powiedział holenderski kierowca.
Vettel zaraz po starcie zaatakował agresywnie kierowcę Red Bull Racing. Verstappen jest zdziwiony takim zachowaniem, bo nie jest głównym rywalem Niemca w walce o tytuł. - Przecież on walczy o mistrzostwo. Nie musiał tak ryzykować. Tym bardziej, że wiedział, że Hamilton startuje z piątej pozycji. Jeśli zamiast mnie w tym miejscu byłby Hamilton, to inna historia. Dlatego nie rozumiem dlaczego Vettel doprowadził do czegoś takiego - dodał kierowca Red Bull Racing.
Sędziowie dokładnie przeanalizowali incydent z niedzielnego wyścigu i nie ukarali żadnego z kierowców. Jos Verstappen, ojciec Maxa, ma swoje zdanie na ten temat. - Jeśli spojrzysz na powtórki, to Raikkonen po starcie zjeżdża do prawej. Z kolei Vettel skręca w lewo. Biorą Maxa w kleszcze. Nie mógł pojechać inaczej, nie miał gdzie odbić. Dlatego nie można go winić za ten incydent - stwierdził Jos Verstappen.
ZOBACZ WIDEO KSW: Parke uderzył Gamrota podczas spotkania z kibicami!
Holender zasugerował nawet, że to Vettel powinien zostać ukarany przez sędziów. - Zasłużył na to. Jednak już w przeszłości był upominany, więc musieli się powstrzymać z karą. Gdyby dostał kolejną, to musiałby pauzować w wyścigu. To wpłynęłoby na losy tytułu. Dlatego uznano to za incydent wyścigowy. Nie sądzę jednak, aby manewr Vettela był zgodny z fair-play - podsumował Verstappen senior.