Ferrari przybyło do Austin z celem wywalczenia większej ilości punktów od fabrycznego teamu Mercedesa. Tylko w przypadku uzyskania konkretnej przewagi nad aktualnymi mistrzami świata, udałoby się bowiem zachować szansę na mistrzostwo, które i tak są już iluzoryczne.
Zespół z Maranello dramatycznie obniżył swoje loty, po wakacyjnej przerwie w F1. Liczne awarie bolidów zbiegły się w czasie z fatalną kolizją Sebastiana Vettela i Kimiego Raikkonena na starcie GP Singapuru. W ten sposób Mercedes już z Austin może wyjechać jako mistrz.
Weekend w Stanach Zjednoczonych nie wskazuje zresztą również na przełom. W piątek Vettel notował drugi i trzeci czas w treningach, ale i tak miał prawo narzekać na samochód. W trakcie sesji obrócił się na torze, a w konsekwencji analizy piątkowych testów na torze COTA, Ferrari zdecydowało o wymianie podwozia w bolidzie Niemca.
- Jeszcze się tym nie martwimy. Bolid powinien być szybki. Mercedes będzie taki jak zwykle, ale, to nie jest dla nas powód do zmartwień. Zobaczymy co zajdzie w sobotę - powiedział Vettel.
Według informacji do jakich dotarli dziennikarze niemieckiej telewizji Sky, w Maranello zawrzało po tym jak zespół praktycznie przegrał pierwszą po wielu latach szansę na mistrzostwo. Kozłem ofiarny ma zaś zostać obecny szef teamu Maurizio Arrivabene, który jak na ironie wyprowadził Ferrari na prostą po fatalnym 2014 roku, zakończonym bez jednej wygranej. Następcą Arrivabene w przypadku jego zwolnienia zostałby obecny szef techniczny, Mattia Binotto.
ZOBACZ WIDEO: Niezwykłe podróże Marcina Lewandowskiego. "W moim łóżku wylądowała głowa koguta"