Jeszcze podczas przerwy letniej, wydawać się mogło, że Sebastian Vettel do ostatniego wyścigu będzie walczyć z Lewisem Hamiltonem o tytuł mistrzowski. Po ostatnich Grand Prix szanse Niemca na sukces są czysto matematyczne. Najpierw w Singapurze 30-latek rozbił swój samochód zaraz po starcie, a następnie w Malezji i Japonii doszło w nim do problemów technicznych.
Po niedzielnym wyścigu w Austin Vettela i Hamiltona dzieli 75 punktów, więc Brytyjczyk jest o krok od tytułu mistrzowskiego. Z kolei Mercedes zapewnił już sobie triumf wśród konstruktorów. Wywołało to lawinę spekulacji, że po sezonie dojdzie do trzęsienia ziemi w Ferrari. Posadę szefa zespołu miałby stracić Maurizio Arrivabene. Jego miejsce mógłby zająć Mattia Binotto.
- Zarówno Mattia jak i Maurizio byli zaangażowani w ostatnie prace zespołu. Wybranie jednego kosztem drugiego byłoby idiotyzmem. Obaj byli przy stole, gdy podejmowane były decyzje. To nie rozwiąże problemu. Musimy wygrywać, to jest ważniejsze. Nie sądzę, aby ostatnie porażki można było przypisać do jednej osoby - stwierdził Sergio Marchionne, prezydent Ferrari.
Zdaniem Marchionne, ostatnie problemy włoskiego zespołu to znak, że zignorowano kontrole jakości w Ferrari. W tym celu wybrano Maria Mendozę z Fiat Chrysler Automobiles, aby dokonał reorganizacji działu kontroli jakości. - Wydarzenia, których byliśmy świadkami w trzech ostatnich wyścigach w Azji to następstwo nieszczęśliwych wypadków. Prawdopodobieństwo, że powtórzymy takie błędy jest bardzo małe. Dokonaliśmy zmian w strukturze, zatrudniając kogoś, kto ma doświadczenie w kwestii kontroli jakości. To powinno nas wzmocnić - dodał Marchionne.
Prezydent Ferrari nie ma wątpliwości, że wkrótce jego ekipa powróci na zwycięską ścieżkę. - Myślę, że wszystko będzie w porządku. Nie sądzę, abyśmy musieli wprowadzać jakieś radykalne zmiany. Ferrari wie jak wygrywać i wie jak to zrobić. Trzeba im tylko dać trochę czasu i przestrzeni - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Pasja i życie Mai Kuczyńskiej. Polka bohaterką filmu z cyklu "Out of Frame"