Eddie Jordan uniknął śmierci. Brytyjczyk uciekł z płonącego samochodu

Eddie Jordan może mówić o sporym szczęściu. Były szef ekipy Jordan oraz Chris Harris z programu "Top Gear" kręcili wspólny materiał, gdy prowadzony przez nich samochód marki Alpine stanął w płomieniach. Na szczęście, nic im się nie stało.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Eddie Jordan Getty Images / Mark Thompson / Staff / Na zdjęciu: Eddie Jordan
Do incydentu doszło w Monako, gdzie Eddie Jordan i Chris Harris otrzymali do dyspozycji nowy model Alpine. Postanowili go przetestować na trasie siedemnastego odcinka specjalnego, znanego z WRC i Rajdu Monte Carlo. Wtedy wydarzyło się coś niespodziewanego.

W francuskim pojeździe zapaliły się kontrolki ostrzegawcze, silnik wyłączył się, a Jordan i Harris opuścili wnętrze Alpine. Gdy to zrobili, zobaczyli, że spod maski wydobywają się płomienie. Samochodu, którego wartość to ponad 50 tys. funtów, nie udało się uratować. Zostały z niego jedynie zgliszcza.

Alpine bada teraz przyczyny pożaru. Ogień potrzebował ledwie czterech minut, aby strawić samochód. Harris i Jordan byli ubrani w ognioodporne kombinezony i na szczęście nic im się nie stało.

- Zdałem sobie sprawę, że muszę opuścić i oddalić się od pojazdu, gdy tylko otworzyłem drzwi, a płomienie pojawiły się na mojej ręce. Niestety, samochód spłonął doszczętnie. Widok takiego pięknego modelu, z którego został tylko wrak, jest dla mnie zawsze powodem do smutku - powiedział Harris.

Incydent nie zrobił za to większego wrażenia na Jordanie. - Pokonanie etapu znanego z Rajdu Monte Carlo było spełnieniem marzeń. Samochód spisywał się oszałamiająco, gdy Chris go prowadził. Szkoda tylko, że nie ukończyliśmy testu. Jednak takie rzeczy się zdarzają - dodał były szef ekipy Formuły 1.



ZOBACZ WIDEO Maciej Makuszewski walczy o powrót. "Nie czułem bólu, bo nie czułem nogi"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×