W zeszłym roku Robert Kubica podjął ogromny wysiłek, aby wrócić do startów w Formule 1. Przeszedł szereg testów, najpierw za kierownicą Renault, a następnie Williamsa, by udowodnić, że jego ograniczenia fizyczne nie przeszkadzają mu w jeździe samochodem F1. Ostatecznie 33-latek otrzymał pozycję kierowcy rezerwowego i testera w ekipie Williamsa.
- Kiedy jesteś blisko jakiegoś celu, istnieje ryzyko, że się nie uda. W mojej sytuacji trzeba patrzeć nieco szerzej. Ostatnie dwanaście miesięcy mojego życia było bardzo pozytywne. Nikt nie spodziewał się, że znów poprowadzę samochód F1. Ba, nikt nawet nie pomyślał, że będę mieć taką możliwość - powiedział Kubica w rozmowie z amerykańską stacją ESPN.
Kariera Kubicy w królowej motorsportu została brutalnie przerwana w roku 2011, kiedy to Polak uczestniczył w wypadku w rajdzie samochodowym we Włoszech. Mocno uszkodził wtedy prawą część ciała, groziła mu nawet amputacja prawego ramienia. - Miałem nadzieję na szczęśliwe zakończenie tej historii. W pewnym sensie miałem nadzieję, że otrzymam szansę na regularną jazdę w F1. Najważniejsza lekcja, jaka płynie z ostatniego roku, to zyskanie pewności siebie. Takiej fizycznej, ale też i mentalnej. Wiem, że mogę znów prowadzić pojazd F1. Dostałem nagrodę za ciężką pracę, którą wykonałem w ostatnich latach - dodał polski kierowca.
Nie jest tajemnicą, że Kubicy zajęło sporo czasu zanim psychicznie uporał się ze skutkami feralnego wypadku. Polak zapewnia, że nie myśli już o tym, co byłoby, gdyby nie wydarzenia z Ronde di Andora. - Gdybym nadal o tym myślał, to pewnie nie byłoby mnie na prezentacji Williamsa. Musiałem sobie poradzić ze swoim życiem po wypadku, odnaleźć się w tej sytuacji. Myślę, że mogę być dumny i szczęśliwy z tego, co osiągnąłem. Zawsze może być lepiej, ale bądźmy szczerzy. Sytuacja była kiepska, a mogła być jeszcze gorsza. Muszę podziękować wszystkim, którzy pomogli mi osiągnąć to wszystko po wypadku. Oczywiście, oczekiwania względem mnie były ostatnio spore. Myślę jednak, że jestem bliżej F1 niż kiedykolwiek wcześniej. Dlatego walczę dalej, najlepiej jak potrafię - stwierdził 33-latek.
Kubica był jednak bardzo blisko roli etatowego kierowcy w Williamsie. Na listopadowe testy w Abu Zabi wybierał się ze świadomością, że kontrakt jest bliski finalizacji. Ostatecznie Brytyjczycy wybrali jednak Siergieja Sirotkina, którego sponsorzy wpłacili do budżetu zespołu ponad 15 mln euro. Polak nie czuje jednak żalu z tego powodu.
- To dla mnie ogromna satysfakcja, nawet coś więcej. Nie ma u mnie myślenia na zasadzie "nie udało się, nie zrobiłem tego". W tej historii jest więcej pozytywów niż negatywów. Przyznaję, że miałem nadzieję na miejsce w Williamsie, ale potrafię widzieć rzeczy w szerszym ujęciu - ocenił Kubica.
Williams w tym roku będzie dysponować najmłodszym składem w stawce, bo partnerem 22-letniego Sirotkina będzie ledwie 19-letni Lance Stroll. Polak, jako kierowca rezerwowy i tester, będzie wspierać ich swoim doświadczeniem. Będzie też dla nich jednym z rywali, bo kontrakt Kubicy gwarantuje mu występy w kilku sesjach treningowych. Dlatego krakowianin nie poddaje się i nadal wierzy w powrót do regularnych występów w F1.
- Wszystko może się bardzo szybko zmienić. Dla mnie było bardzo ważne, aby mieć możliwość prowadzenia samochodu. Jestem szczęśliwy, że mogę być częścią Williamsa w takiej roli. Bo to nie jest standardowa funkcja kierowcy rezerwowego, który jeździ na wyścigi i nic nie robi. To było dla mnie istotne, aby móc jeździć tym pojazdem. Być może mówię to, bo nigdy nie wiesz, co przyniesie życie. Być może pojawi się opcja na osiągnięcie tego wymarzonego celu. Ostatni rok dał mi duży impuls i wierzę, że to możliwe. To nie znaczy, że tak się stanie. Wiem jednak, że warto próbować - zakończył Kubica.
ZOBACZ WIDEO Chelsea rozbiła drużynę Grosickiego w Pucharze Anglii. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]