Toro Rosso rozpocznie trzeci kolejny sezon F1 z inną jednostką napędową. Tym razem w samochodach włoskiej fabryki znalazł się silnik Hondy. Eksperci mieli obawy, czy Japończycy po trzech nieudanych i pełnych awarii latach z McLarenem znajdą wreszcie rozwiązanie problemów z wytrzymałością sprzętu.
Podczas pierwszej tury przedsezonowych testów w Hiszpanii Toro Rosso pochwaliło się największym przebiegiem z wszystkich zespołów. Ekipa sponsorowana przez Red Bulla pokonała 324 okrążenia, podczas gdy McLaren, współpracujący wcześniej z Hondą, kończył pierwsze testy w latach 2015-2017 kolejno z 79, 257 i 208 okrążeniami.
- Jeśli spojrzymy na poprzedni rok, to owszem nasz wynik może zaskakiwać, ale my pracując od jakiegoś czasu z Hondą wiedzieliśmy, czego oczekiwać - powiedział szef techniczny Toro Rosso, James Key.
- Naturalnie, nigdy nie możesz być niczego pewny, dopóki nie wyjedziesz na tor, ale do tej pory - odpukać w niemalowane - nie mieliśmy żadnych poważniejszych problemów. Wszystkie drobne przestoje, jakie się przydarzyły, były po naszej stronie - podkreślił Key.
W Toro Rosso chwalą model pracy z japońskim producentem, któremu mocno zależy na odbudowaniu swojego wizerunku w Formule 1 przez współpracę z młodszą stajnią Red Bulla.
- Jesteśmy dla nich otwarci, dlatego mają okazję uczestniczyć w naszych odprawach. Są więc na bieżąco z tym, jak wygląda rozwój samochodu. Do tej pory wszystko idzie bardzo płynnie i jestem pewien, że będzie tak w dalszym ciągu - dodał Key.
ZOBACZ WIDEO Mikołaj Sokół: Robert daje z siebie maksimum. Pracy na pewno mu nie zabraknie