W zeszłym tygodniu Ferrari ogłosiło zatrudnienie Laurenta Mekiesa, który do tej pory pracował na rzecz FIA. Francuz pełnił rolę m.in. zastępcy dyrektora wyścigowego. Był też szefem ds. bezpieczeństwa. Włosi, pozyskując inżyniera, zerwali dżentelmeńską umowę pomiędzy zespołami.
Przedstawiciele stajni z Maranello zaprzeczyli jednak temu, jakoby zawarli jakiekolwiek porozumienie z innymi ekipami ws. niezatrudniania pracowników FIA. Innego zdania jest Christian Horner. - Było jasno powiedziane, że transfery z FIA lub FOM w kierunku zespołu będą objęte 12-miesięcznym zakazem konkurencji. Dodałem nawet, że pozyskanie takiego pracownika powinno się wiązać z wypłaceniem miliona dolarów na fundację FIA, która zajmuje się bezpieczeństwem na drogach - zdradził szef Red Bull Racing.
Zespoły F1 zawarły sojusz, bo już wcześniej doszło do kontrowersyjnego transferu, gdy Renault pozyskało Marcina Budkowskiego. Polski inżynier piastował funkcję dyrektora technicznego w FIA i miał dostęp do dokumentacji innych ekip.
- Rozczarowuje fakt, że od naszego spotkania minęło sześć tygodni i nagle rozmawiamy o osobie, która ma ogromną wiedzę i doświadczenie. Tylko w listopadzie i grudniu nasz personel techniczny spotkał się z nim kilkukrotnie, omawiając chociażby pracę systemu zawieszenia. To jest coś złego. Ufasz pracownikom FIA, bo to przedstawiciele organu zarządzającego, a potem lądują oni u konkurencji - dodał Horner.
Mekies swoją pracę w Ferrari rozpocznie dopiero we wrześniu, więc nie będzie mieć wpływu na ulepszanie tegorocznej konstrukcji SF71H. Francuz będzie jednak zaangażowany w późniejsze prace nad modelem na sezon 2019.
- Nawet jeśli ma najszczersze chęci, to jego największym atutem jest wiedza. Jest dobry w tym co robi, rozumiem to. Jednak jego wartość jest większa przez to, ze zna informacje o rywalach. To coś nielegalnego. Ma określoną wiedzę w swojej głowie i ten jego transfer... To nie jest coś, co uzgodniliśmy między sobą - stwierdził Brytyjczyk.
Pracownicy FIA zatrudnieni są w oparciu o prawo w Szwajcarii, gdyż tam mieści się siedziba federacji. Zezwala ono na 3-miesięczne okresy wypowiedzenia. Dlatego przedstawiciele FIA stali się tak łakomym kąskiem dla wielu zespołów, bo biorąc pod uwagę regulacje prawne, trudno objąć ich dłuższym zakazem pracy w inny miejscu.
- Parę miesięcy temu zgodziliśmy się co do tego, że trudno nam kontrolować prawo pracy, bo mamy różne przepisy i zasady dotyczące zatrudniania. Powiedziałem, że nie możemy egzekwować jego zapisów, więc zostaje nam umowa dżentelmeńska. Nikt nie był zadowolony z casusu Budkowskiego i Renault. Francuzi postąpili jednak słusznie i odłożyli w czasie moment jego zatrudnienia. Ferrari najbardziej krzyczało w tej sprawie, chciało nawet 3-letniego zakazu pracy - zakończył Horner.
ZOBACZ WIDEO Giovane Elber dla WP SportoweFakty: Musiałem mówić, że Bayern nie potrzebuje Lewandowskiego