W piątek grupa Williams pochwaliła się swoimi wynikami finansowymi za rok 2017. Należy pamiętać, że obecnie brytyjska firma to nie tylko zespół rywalizujący w Formule 1, ale też spółka-córka zajmująca się nowymi technologiami. Na pierwszy rzut oka, pracownicy w Grove mogli otwierać szampany.
Zespół, w którym od tego sezonu kierowcą rezerwowym i rozwojowym jest Robert Kubica zwiększył przychody o niemal 10 mln funtów. Zysk okazał się nieco mniejszy niż w roku 2016, ale inwestorzy i tak przyjęli roczny raport z zadowoleniem. W piątek akcje spółki na giełdzie minimalnie rosły. Ich cena ukształtowała się na poziomie 17,80 euro. To znacznie mniej niż rekordowe 18,72 euro w listopadzie 2017 roku, ale też więcej niż 17,44 euro na początku kwietnia.
Brytyjczycy do swojego raportu finansowego dołączyli wypowiedzi Mike'a O'Driscolla. Dyrektor generalny grupy Williamsa pięknymi słowami opisywał sukcesy zespołu z ostatnich dwunastu miesięcy. Zapewniał, że wyniki pokazują, że firma idzie w dobrym kierunku i warto w nią inwestować.
Wypowiedzi O'Driscolla może jednak kupić jedynie ktoś, kto nie interesuje się Formułą 1 i decyzję o zakupie akcji podejmuje wyłącznie na podstawie cyferek i raportów giełdowych. Williams obecnie robi dobrą minę do złej gry, bo w Grove muszą mieć świadomość, że utrzymanie przychodów i zysków na takim poziomie w roku 2018 będzie niemożliwe.
ZOBACZ WIDEO Tylko jeden siatkarz nie przyjął powołania. Heynen: Kłos musi zadbać o swoje ciało
Williamsowi w zeszłym roku kilkukrotnie dopisywało szczęście. Sporej wpłaty do budżetu zespołu dokonał Lawrence Stroll. Kanadyjczyk, ojciec Lance'a, to jeden z najbogatszych ludzi na świecie i w ten sposób zapewnił on synowi miejsce w Formule 1. Zespołowi z Grove pomogła też decyzja o zakończeniu kariery przez Nico Rosberga. W ten sposób Mercedes był zmuszony poszukać nowego kierowcy i zapłacił ok. 10 mln euro za zwolnienie z kontraktu Valtteriego Bottasa. Ekipa rzutem na taśmę obroniła też piąte miejsce w klasyfikacji konstruktorów, co zapewniło jej utrzymanie premii z F1 na podobnym poziomie do roku 2016.
Jakie są perspektywy na rok 2018? Fatalne. Lawrence Stroll w tym sezonie nie dotuje już Williamsa tak ogromną kwotą, choć dziurę po Kanadyjczyku zdaje się zasypywać Siergiej Sirotkin. Rosjanin przyniósł ze sobą pieniądze sponsorów, ale zakontraktowanie dwóch niedoświadczonych kierowców pociągnęło za sobą spadek formy. Obecnie Williams zajmuje ostatnie miejsce w stawce konstruktorów. O powtórzeniu rezultatu z ostatnich dwóch lat nie ma co marzyć.
Nie powtórzy się też historia, w której jeden z zespołów przyjdzie z walizką pieniędzy, by wykupić kontrakt któregoś z kierowców.
Brytyjczycy muszą mieć zatem świadomość, że w sezonie 2018 osiągną gorsze wyniki, a co za tym idzie otrzymają mniejszą premię od F1. Stracą też głównego sponsora, bo Martini już zapowiedziało, że nie przedłuży wygasającej umowy. Co więcej, Paddy Lowe otrzymał wolną rękę w zatrudnianiu nowych ludzi i znacząco powiększył personel Williamsa w ostatnich miesiącach. To oznacza dalszy wzrost wydatków na pensje.
Dlatego też słowa O'Driscolla kłócą się z tym, co wcześniej mówiła Claire Williams. Druga najważniejsza osoba w zespole, córka Franka Williamsa, wysłała jasny sygnał. Ekipa z Grove musi jakoś przetrzymać do końca 2020 roku. Brytyjczycy mają nadzieję, że później w F1 wprowadzonych zostanie szereg zmian, w tym limit wydatków. To ma pozwolić odżyć utytułowanej ekipie. W innym wypadku, koniecznie będzie zamknięcie firmy, jak to przyznała Brytyjka.
Tego osoby czytające raport finansowy Williamsa nie muszą wiedzieć. O'Driscoll kierował swoją wypowiedź w kierunku osób, które niekoniecznie znają się na F1 i które nie czytały ostatniego wywiadu z szefową zespołu. Dyrektor generalny Williamsa ma jednak kilka miesięcy na to, by wytłumaczyć inwestorom dlaczego wyniki finansowe za rok 2018 są tak fatalne i dlaczego zespół jednak nie idzie we właściwym kierunku.