Obecnie sytuacja Williamsa jest fatalna. Zespół nie zdobył jeszcze ani jednego punktu w tym sezonie Formuły 1, a model FW41 okazał się na tyle niekonkurencyjną maszyną, że w Grove mają już świadomość, że przed ekipą jeden z gorszych sezonów w historii.
Kiepsko wyglądają też finanse brytyjskiego teamu. Obecnie egzystuje on jedynie dzięki kroplówce podanej przez kierowców. Lance Stroll i Siergiej Sirotkin otrzymali miejsca w kokpicie Williamsa w zamian za ogromne wsparcie finansowe. Ojciec Kanadyjczyka przed rokiem wpłacił do budżetu zespołu ponad 30 mln euro, firmy związane z Rosjaninem w tym roku zobowiązały się do wpłaty ok. 20 mln euro.
Przyszłość rysuje się jednak w ciemnych barwach, bo po tym sezonie Williams straci głównego sponsora - firmę Martini. Na dodatek otrzyma mniejsze premie z F1, gdyż nie utrzyma piątej pozycji w klasyfikacji konstruktorów.
Tymczasem w Baku w padoku F1 gruchnęła plotka, że plan ratunkowy dla zespołu ułożył Lawrence Stroll. Kanadyjski miliarder, ojciec Lance'a, chce namówić Williamsa do nawiązania ścisłego sojuszu z Mercedesem. Stroll jako przykład takiej współpracy podaje Ferrari i Haas. Amerykanie sporo części kupują prosto od Włochów i nie są odpowiedzialni za konstrukcję niektórych elementów samochodu.
Efekt jest taki, że Haas może w tym roku sporo namieszać w stawce. Zespół należący do Gene Haasa, choć ma jeden z mniejszych budżetów w F1 oraz zatrudnia niewielką liczbę pracowników, może włączyć się do walki o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów.
Stroll chce, aby podobnie robił Williams. Obecnie Brytyjczycy zatrudniają ponad 600 pracowników, podczas gdy Haas ma ich ledwie 220. Amerykanów kupno części od Ferrari kosztuje ledwie 70 mln dolarów. Komponenty dostarczane przez Włochów stanowią ok. 70 proc. pojazdu. Pozostałe 30 proc. jest opracowywane przez inżynierów Haasa.
Korzyści płynące dla Williamsa z takiej współpracy byłyby jasne. Zespół mógłby odchudzić swój personel, co wiązałoby się z mniejszymi wydatkami. Nie byłby też tak mocno narażony na ryzyko stworzenia niezbyt konkurencyjnego samochodu, tak jak ma to miejsce w tym roku. Zyskałby też Mercedes, dla którego brytyjska ekipa stałaby się kolejnym zespołem juniorskim w F1, w której mógłby on umieszczać członków swojej akademii talentów.
Niemcy, choć w mniejszym stopniu niż Ferrari i Haas, współpracują już w ten sposób z Force India. Dzięki temu miejsce w hinduskim zespole zajmuje Esteban Ocon. Młody Francuz, którego rozwój od wielu lat wspierany jest przez Mercedesa, może nabierać doświadczenia w F1 i obecnie wymieniany jest w gronie kandydatów, którzy mogliby zastąpić Valtteriego Bottasa w fabrycznej ekipie.
Według informacji "Auto Motor und Sport", przedstawiciele Williamsa niechętnie patrzą na plan Strolla seniora. Zespół od lat słynie z tego, że sam konstruuje samochody i w przeszłości innowacyjne rozwiązania zapewniały mu tytuły mistrzowskie, nawet mimo znacznie mniejszego budżetu.
- Model współpracy, na który postawił Haas, czy w mniejszym stopniu Force India, nie jest czymś, na co zdecydowałby się Williams. Czujemy się konstruktorem. Jesteśmy dumni z tego, że projektujemy, budujemy i rozwijamy nasze samochody sami. W niewielkim stopniu wykorzystujemy outsourcing. Być może to nie jest odpowiednie podejście w obecnych czasach w F1 - mówiła w jednym z ostatnich wywiadów Claire Williams.
Nadzieją dla Williamsa są zmiany, do jakich ma dojść w F1 od sezonu 2021. Liberty Media chce wtedy wyrównać szanse ekip, poprzez wprowadzenie limitu budżetowego na pułapie 150 mln dolarów. Właściciel F1 chce też uczynić konstrukcję samochodów mniej złożoną, przez co jego projektowanie nie będzie wymagać takich zasobów ludzkich i finansowych.
ZOBACZ WIDEO Robert Kubica: Należy podziękować Williamsowi