W tym roku wielu ekspertów oczekiwało dalszej dominacji Mercedesa w Formule 1. Tymczasem początek sezonu w wykonaniu ekipy z Brackley okazał się niezbyt dobry. Lewis Hamilton po pierwszą wygraną w tym sezonie sięgnął dopiero w Azerbejdżanie.
Kierowcy związani z niemieckim producentem problemy mieli nie tylko w wyścigach, ale również w kwalifikacjach. Wprawdzie Hamilton zdobył pole position na inaugurację sezonu w Australii, ale później trzykrotnie musiał ustępować miejsca Sebastianowi Vettelowi z Ferrari.
Tymczasem w Barcelonie to właśnie Mercedes dysponował najszybszymi samochodami i po raz pierwszy w tym roku zapewnił sobie pierwszy rząd startowy. - Myślę, że to ważne dla zespołu. W ostatnich wyścigach pojawiło się sporo nerwów. Nie rozumieliśmy do końca, co się dzieje. Staraliśmy się wyciągać wnioski z tej sytuacji, ale nie uczyliśmy się wystarczająco szybko. Dlatego przybycie do Barcelony i zdobycie pierwszego rzędu startowego to efekt naszej ciężkiej pracy. - stwierdził 33-latek.
Dość przypadkowa wygrana na torze ulicznym w Baku sprawiła, że mimo problemów Mercedesa, to właśnie Hamilton jest liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. Dlatego też Brytyjczyk cieszy się zdobyciem kolejnego w tym sezonie pole position, bo daje mu to nadzieję na powiększenie przewagi nad rywalami.
- Mieliśmy do tej pory jedno pole position, ale tak naprawdę nie mieliśmy imponujących kwalifikacji. Dlatego dla mnie ważne było to, by wrócić na właściwą pozycję, bo zazwyczaj kwalifikacje to mój mocny punkt. Jestem szczęśliwy z tego powodu - dodał.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"