Red Bull Racing wypełnia właśnie ostatni rok kontraktu na dostawę jednostek napędowych Renault. Zespół z Austrii nie zdecydował jeszcze czy pozostanie dalej ze swoim wieloletnim partnerem, ponieważ ten wciąż nie potrafi stworzyć konkurencyjnego silnika względem Mercedesa czy Ferrari.
Alternatywą dla Red Bulla jest Honda i rozmowy z japońskim producentem ruszyły oficjalnie w maju. Renault dało też czas zespołowi z Milton Keynes do końca miesiąca, na określenie czy będą chcieli dalej kupować francuskie jednostki napędowe. Red Bull przeciąga jednak strunę.
- Nie podejmiemy decyzji w maju - oświadczył szef RBR Christian Horner. - Prawdopodobnie obaj dostawcy (Renault i Honda) dokonają znaczących poprawek do silnika w okolicach GP Kanady, dlatego też poczekamy i z zainteresowaniem popatrzymy co przygotowali.
Dla Hornera kwestia dalszej przyszłości Red Bulla i Renault nie jest wcale skreślona. Austriacki zespół chce jednak widzieć poważny krok naprzód w rozwoju obecnego motoru V6. - Liczymy na to, że blisko wyścigu w Montrealu pojawi się druga specyfikacja jednostki napędowej Renault, a wraz z nią nastąpi wzrost wydajności - podkreślił.
O ile odkładanie decyzji przez Red Bulla mocno krzyżuje plany Renault, to Honda cieszy się z dłuższych negocjacji z zespołem byłych mistrzów świata. Japoński producent wspiera obecnie satelicką stajnię Toro Rosso i jak zapewnia nie podjął wciąż decyzji czy będzie gotowy w 2019 roku dostarczać silniki do dwóch zespołów.
- Odbieramy bardzo pozytywnie ich informację, że dają nam czas, bo możemy podjąć dłuższe konsultacje - powiedział szef Hondy, Masahi Yamamoto. - Umowa z Red Bullem byłaby wielką sprawą dla Hondy, bo to zespół ścisłej czołówki i presja jest nieporównywalnie większa. Czy poradzimy sobie ze stajnią takiego kalibru? Musimy czuć odpowiedzialność jako dostawca silnika w F1 - podsumował Yamamoto.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"