Tysiące ludzi mogą stracić miejsca pracy. Wszystko z powodu cięć finansowych w F1
Christian Horner ostrzega, że jeśli limity finansowe w Formule 1 zostaną wprowadzone w sposób gwałtowny, to zlikwidowanych może zostać kilka tysięcy miejsc pracy. - Trzeba do tego podejść w sposób odpowiedzialny - twierdzi szef Red Bull Racing.
Podczas ostatniego spotkania przedstawicieli Liberty Media z zespołami F1, do jakiego doszło w Monako, przedstawiono jednak zarys kompromisu. Cięcia wydatków miałyby wejść w życie etapami.
- Myślę, że Liberty Media obecnie zbiera opinie, a im więcej patrzą na pewne sprawy, tym więcej pytań się pojawia. Oczywiście, musi istnieć niezwykle odpowiedzialne podejście ze strony właściciela F1. Przecież w przypadku Wielkiej Brytanii mówimy o tysiącach miejsc pracy - podkreśla Christian Horner, szef Red Bull Racing.
Horner zwrócił uwagę na fakt, że w ostatnich latach znacząco wzrosły też pensje wypłacane kierowcom. - Jeśli zamyka się jakąś fabrykę samochodów albo sklep w okolicy, to trafia to na paski informacyjne w telewizjach. Dlatego musimy wziąć pod uwagę pewną społeczną odpowiedzialność za swoje czyny, gdy mówimy o limitach, ograniczaniu kosztów. Przecież to nie jest dobra sytuacja, w której pojawiają się takie postulaty, a niektórzy kierowcy zarabiają 50 mln dolarów rocznie. Ile miejsc pracy można utrzymać za taką kwotę? - dodał Horner.
Z faktu, że cięcia wydatków w F1 wprowadzane będą stopniowo cieszy się natomiast Toto Wolff. - To był dobry punkt w dyskusji, gdy Liberty Media przyznało rację, co do tego, że ograniczenie kosztów nie może odbyć się gwałtownie. To musi być proces, który musi trwać kilka lat i uwzględniać różne struktury - stwierdził szef Mercedesa.
ZOBACZ WIDEO Fabiański może wrócić do Londynu. "Do jego zachodniej części"