Kiepskie wyniki Brendona Hartley sprawiły, że od początku sezonu w padoku F1 sporo mówiło się o możliwym wyrzuceniu Nowozelandczyka z Toro Rosso. Wśród kandydatów na miejsce 28-latka wymieniano nazwiska takich kierowców jak Robert Kubica, Pascal Wehrlein czy Lando Norris
Kierownictwo zespołu z Faenzy konsekwentnie zaprzeczało tym plotkom, ale teraz Helmut Marko wyjawił, że przyszłość Hartleya faktycznie była zagrożona. Kierowcę z Nowej Zelandii uratował fakt, że zaczął on notować postępy.
- Gdyby trajektoria nie uległa poprawie, musielibyśmy poszukać gdzieś jakiejś alternatywy. Jednak tak nie jest. Brendon stał się konkurencyjnym kierowcą - powiedział doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Austriak jest zdania, że Hartley mógł zademonstrować dobrą dyspozycję w Kanadzie, jednak jego wyścig na torze im. Gillesa Villenueve'a zakończył się już na pierwszym okrążeniu. Wszystko z powodu wypadku, do którego doprowadził Lance Stroll.
- Stroll był zaangażowany w tamte wydarzenia. Jedenaste miejsce Gasly'ego w tym wyścigu jest zachęcające, a przecież Hartley wyglądał w ten weekend nieco lepiej od Pierre'a - ocenił dyspozycję kierowców Toro Rosso.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Ogromna presja narzucona na Lewandowskiego. "Robert chciałby zagrać wielki mecz z Senegalem"