Aston Martin nadal zainteresowany F1. "Ważne, by Red Bull miał otwartą furtkę"

Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Max Verstappen
Materiały prasowe / Aston Martin Red Bull Racing / Na zdjęciu: Max Verstappen

Aston Martin jest obecnie sponsorem tytularnym zespołu Red Bull Racing. Nawiązanie przez zespół z Milton Keynes współpracy z Hondą nie oznacza jednak, że Brytyjczycy zrezygnują z opracowywania własnej jednostki napędowej.

Od tego roku Aston Martin został sponsorem tytularnym Red Bull Racing. Nawiązanie współpracy pomiędzy oba podmiotami związane jest z faktem, że Brytyjczycy są zainteresowani wejściem do Formuły 1 od sezonu 2021. Kluczowe dla nich będą regulacje dotyczące nowych silników, jakie do królowej motorsportu zamierza wprowadzić Liberty Media.

Tymczasem Red Bull postanowił zmienić dostawcę jednostek napędowych i w przyszłym roku będzie współpracować z Hondą. Umowa została podpisana na sezony 2019-2020, ale możliwe jest jej przedłużenie.

Nie można też wykluczyć opcji, w której Japończycy postanowią opuścić F1 ze względu na brak zadowalających rezultatów. Dlatego też szefowie Aston Martina podjęli decyzję, że nadal będą pracować nad własnym silnikiem. Wszystko po to, by móc wesprzeć Red Bulla w roku 2021, gdyby zespół tego potrzebował.

- Przyszłość jest mglista. Tak naprawdę nikt z nas nie wie, co wydarzy się z Formułą 1 po sezonie 2020. Żaden z producentów nie zaangażował się jeszcze w prace nad nowym silnikiem. Ważne jest jednak to, by zostawić Red Bullowi otwartą furtkę - powiedział Andy Palmer, dyrektor zarządzający Aston Martina.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Co z przyszłością reprezentacji? Kadrowicze potrzebują czasu

Brytyjczycy od pewnego czasu sukcesywnie powiększają swój personel, który odpowiada za projekt związany z F1. Do Aston Martina dołączył m. in. uznany inżynier Luca Marmorini. Brytyjski producent dalsze kroki uzależnia jednak od zmian, do których ma dojść w F1. Palmer ma nadzieję, że właściciel królowej motorsportu przeforsuje pomysł z cięciem wydatków oraz wyrównaniem rywalizacji.

- Wiemy na czym stoimy od strony technicznej, teraz debata przesuwa się w kierunku rywalizacji sportowej. Mam na myśli szereg ograniczeń, jak chociażby zatrudnienie pracowników, limity kosztów, wykorzystanie wspólnych części. Jak mam być szczery, to dla nas jest to pod wieloma względami ważniejsze niż same regulacje techniczne dotyczące silników. To będzie decydować o tym, czy jesteśmy w stanie konkurować z Mercedesem, który przecież dysponuje ogromną ilością pieniędzy. Oni są w stanie rzucić każdą możliwą kwotę na F1. My jesteśmy znacznie mniejszą firmą i nie mamy takich zasobów - dodał Palmer.

Szef Aston Martina jest przekonany, że jego firma może zapewnić Red Bullowi taki silnik w 2021 roku, który pomoże zespołowi w walce o tytuł. - Jedynym powodem, dla którego idziemy dalej z tym pomysłem jest to, że jesteśmy niemal pewni tego, że możemy pomóc Red Bullowi i wspólnie triumfować. Trzeba to wszystko umieścić w szerszym kontekście. Red Bull musi się zastanowić, co robić w roku 2021. Czy kupować silniki od Renault, czy od Hondy? A co jeśli obie firmy wycofają się z F1? Czy ich nowe silniki będą wystarczająco dobre? Jeśli nie, to czy mają jakąś alternatywę? I właśnie dlatego, by mieli taką alternatywę, my tworzymy własny silnik - podsumował Palmer.

Komentarze (0)