Ostatnia faza kwalifikacji nie poszła po myśli Kimiego Raikkonena, który zapewnił sobie dopiero szóste pole startowe. Na dodatek pretensje do kierowcy Ferrari miał Kevin Magnussen. Duńczyk uważa, że Fin celowo przeszkadzał mu w trakcie Q3.
Reprezentant Haasa również miał pecha w końcówce czasówki, bo gdy znajdował się na szybkim okrążeniu, sędziowie wywiesili czerwoną flagę z powodu wypadku Romaina Grosjeana. Gdy sesję wznowiono, to jego przejazd zakłócił Raikkonen.
- Zepsuł swoje okrążenie. Miał sporo paliwa, podczas gdy wszyscy inni byli zatankowani tylko na jedno okrążenie. Na początku myślałem, że zjedzie do boksów, skoro popełnił błąd podczas swojego przejazdu. Tymczasem został na torze, wyprzedził mnie, znów przerwał swoją jazdę. Podjął próbę trzykrotnie i nie poprawił czasu - narzekał Magnussen.
Zdaniem reprezentanta Haasa, kolejne okrążenia Raikkonena wynikały z jego frustracji. - Nie sądzę, aby jego pozostawanie na torze było konieczne. Nie miał pojęcia co robić, był zdesperowany. Chciał złożyć idealne okrążenie, nie udało mu się to, i tak kolejny raz, i kolejny - dodał Duńczyk.
ZOBACZ WIDEO Ekspert wróży Kubicy błyskawiczny powrót. "Jego wyniki są niewiarygodne!"
Magnussen w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że nie sądzi, aby 38-latek otrzymał karę za swoją jazdę. Jak się okazało, miał rację. Sędziowie dokonali analizy materiału wideo z końcówki kwalifikacji i odstąpili od nałożenia jakiejkolwiek sankcji na kierowcę Ferrari.
- Nie ma wątpliwości, że szybkie okrążenie Magnussena zostało zepsute przez jadącego obok niego Raikkonena, który wyprzedził samochód z numerem 20 zaraz po przejechaniu linii start-meta. To była ostatnia okazja dla obu kierowców, aby uzyskać dobre rezultaty w Q3 - tłumaczyli stewardzi.
Sędziowie zgodzili się z Magnussenem, że Raikkonen pod koniec swojego ostatniego okrążenia zwolnił, ale w porównaniu do wcześniejszego "kółka" różnica w jego prędkości nie była znacząca. Ponadto Duńczyk nie był w stanie udowodnić celowości zachowania Fina.