Formuła 1 niczym gra "Mario Kart". Kierowcom nie podobają się strefy DRS

Materiały prasowe / Michelin / Prosta startowa na Red Bull Ringu
Materiały prasowe / Michelin / Prosta startowa na Red Bull Ringu

Formuła 1 chce uczynić wyścigi ciekawszymi i wprowadza kolejne strefy DRS na torach. Nie podoba się to kierowcom, zdaniem których rywalizacja staje się sztuczna i zaczyna przypominać serię gier "Mario Kart".

Ostatnie zmiany regulaminowe w Formule 1 sprawiły, że wyprzedzanie stało się znacznie trudniejsze. Szersze i cięższe samochody sprawiają bowiem, że bardzo trudno jechać bezpośrednio za rywalem. Pojazd znajdujący się z tyłu traci bowiem siłę docisku. Wyjściem Liberty Media jest powiększanie stref DRS na niektórych obiektach.

W przypadku austriackiego Red Bull Ringu postanowiono, że dodatkowa strefa powstanie między drugim i czwartym zakrętem. Taki ruch nie podoba się jednak wszystkim kierowcom.

- Nie wiem czy to jest właściwe rozwiązanie. Nie zrozumcie mnie źle. Jest wiele osób, którym może się podobać pomysł uczynienia z Formuły 1 czegoś na wzór gry Mario Kart. Sam w to grałem, gdy byłem dzieckiem. Doprowadzamy jednak do sytuacji, gdy wyprzedzanie jest sztuczne. Może to pomaga w wyprzedzaniu, ale kończy się tym, że po prostu przejeżdżasz obok drugiego pojazdu. Nie ma w tym nic ekscytującego - powiedział Sebastian Vettel.

Kierowca Ferrari uważa, że jazda w kontakcie i podjęcie ryzyka gwarantowałoby kibicom więcej emocji. - Jest więcej napięcia, jeśli samochód jedzie z tyłu i trzeba się zastanawiać czy zaatakuje, czy coś się wydarzy. To lepsze niż takie proste wyprzedzanie - dodał Niemiec.

Na inny problem uwagę zwrócił Romain Grosjean. Tor w Austrii jest bardzo krótki, a dodatkowe strefy DRS powodują, że pokrywają one niemal połowę nitki wyścigowej. - Kiedy to zobaczyłem po raz pierwszy, byłem sceptyczny. Mamy za dużo stref DRS. W zasadzie są na każdej prostej. Zobaczymy jak to wyjdzie. Może być jak w Mario Kart. Wyprzedzasz, jesteś wyprzedzany, za chwilę znów ty wyprzedzasz - stwierdził reprezentant Haasa.

Inny punkt widzenia przedstawił za to Lewis Hamilton. - Robią coś takiego, bo chcą uczynić wyścigi bardziej ekscytującymi. Do tej pory nie mieliśmy większych emocji, a przepisy są jakie są i nie da się ich zmienić w trakcie sezonu. Staramy się je wykorzystać najlepiej jak możemy. Tak myślę. Konfiguracja jest taka, że można wykorzystać DRS w jednej strefie, a w kolejnej rywal jadący z tyłu może sięgnąć po niego i odzyskać pozycję. Może to będzie coś dobrego, zobaczymy - podsumował aktualny mistrz świata.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Ekspert krytykuje kadrę po spotkaniu z Japonią. "W końcówce otarliśmy się o kompromitację!"

Komentarze (0)