Romain Grosjean przerwał fatalną serię. "Od razu mi lepiej"

Materiały prasowe / Pirelli Media / Romain Grosjean za kierownicą Haasa
Materiały prasowe / Pirelli Media / Romain Grosjean za kierownicą Haasa

Romain Grosjean zdobył pierwsze punkty w tym sezonie Formuły 1. Osiągnął też swój najlepszy wynik w barwach Haasa. - Od razu mi lepiej - przyznał francuski kierowca po zajęciu czwartej pozycji w Grand Prix Austrii.

W tym artykule dowiesz się o:

Dotychczasowe wyścigi nie układały się po myśli Romaina Grosjeana, który popełniał proste błędy i przez to tracił szanse na zdobycie punktów. W efekcie przed Grand Prix Austrii przy nazwisku Francuza nie widniał ani jeden punkt.

Weekend na Red Bull Ringu należał jednak do kierowcy Haasa. Najpierw 32-latek pokazał się ze świetnej strony w kwalifikacjach, a następnie w wyścigu wywalczył czwarty rezultat. - Od razu mi lepiej. To wspaniałe, bo to było 50. Grand Prix dla naszego zespołu. Zakończyliśmy je na czwartym i piątym miejscu, co jest najlepszym wynikiem w naszej historii - powiedział Grosjean.

Francuski kierowca nie ukrywa, że ostatnie tygodnie nie były dla niego łatwe. - Byłem krytykowany, ale zespół zawsze mnie wspierał. W ten weekend chcieliśmy zatrzymać tę negatywną spiralę i wrócić na właściwe tory. Udało się tego dokonać. Pokazaliśmy, że możemy odjechać naprawdę dobre wyścigi. Czuję się lepiej, bo tym razem szczęście było po mojej stronie. Pech dopadł innych - Hamiltona, Bottasa czy Ricciardo. Mam świadomość, że wrócę do domu, a moje dzieci będą ze mnie dumne. Dlatego aż chce mi się krzyczeń z radości - dodał.

Reprezentant amerykańskiej ekipy nie miał jednak łatwego zadania w Austrii. Po udanych kwalifikacjach za jego plecami znaleźli się m. in. Sebastian Vettel oraz Daniel Ricciardo. - Pierwsze okrążenie nie było łatwe. Wiedziałem, że oni tam są i pojadą na limicie. Miałem świadomość, że Sebastian spróbuje wszystkiego, aby mnie wyprzedzić, że to samo zrobi Daniel. Starałem się jednak uniknąć kłopotów, bo wiedziałem, że wyścig jest długi - stwierdził Grosjean.

W końcówce wyścigu 32-latek obawiał się jednak o stan opon w swoim samochodzie. - Było 20 okrążeń do końca i zacząłem patrzeć na stan tylnego ogumienia. Myślałem, że nie dojadę do mety. Miałem ogromne pęcherze na oponach i unikałem krawężników, by czegoś nie uszkodzić. Nie chciałem kolejnej pechowej sytuacji. Nie chciałem, by akurat to mi znów coś się przytrafiło. Pojechałem ostrożnie, bo wiedziałem, że mam sporą przewagę nad resztą. Postanowiłem dowieźć do domu to, na co chłopcy z zespołu zasłużyli - podsumował Francuz.

ZOBACZ WIDEO Rajd Nadwiślański: Wróblewski - Spentany nadal liderami w klasie 4

Komentarze (0)