Pech Romaina Grosjeana rozpoczął się już w Grand Prix Australii. W pierwszym wyścigu sezonu, w którym Francuz miał szanse na zdobycie sporej liczby punktów, mechanicy Haasa źle dokręcili koło w jego samochodzie. Przez to 32-latek przedwcześnie odpadł z walki i opuścił Antypody bez zdobyczy punktowej.
Od wydarzeń z Melbourne minęło kilka miesięcy, a francuski kierowca nadal nie ma punktów na swoim koncie. Jest obok Siergieja Sirotkina jedynym zawodnikiem, który przy swoim nazwisku ma zero "oczek" w klasyfikacji F1.
Słabsze występy Grosjeana nie oznaczają, że szefowie Haasa przekreślili jego szanse na pozostanie w zespole. - Jak już mówiliśmy, o naszym składzie zadecydujemy podczas przerwy letniej. Teraz skupiamy się na wyścigach. Kevin Magnussen jest teraz na szczycie, zaś Romain Grosjean w dołku. Jednak do wakacji mamy jeszcze cztery Grand Prix. W nich Romain może pokazać się z dobrej strony. My skupiamy się na tym, by do tego momentu być w jak najlepszej formie - powiedział Gunther Steiner, szef amerykańskiego zespołu.
Podczas ostatniego weekendu we Francji doświadczony zawodnik awansował do Q3, ale później rozbił swój samochód i startował do wyścigu z dziesiątej pozycji. W nim nie ustrzegł się błędu i na starcie doprowadził do kontaktu z Estebanem Oconem. To pozbawiło go szans na zdobycie punktów na Paul Ricard.
- Mam nadzieję, że w Austrii zdobędzie punkty i zacznie regularnie kończyć wyścigi na punktowanych pozycjach. Dzięki temu moglibyśmy poprawić naszą pozycję w klasyfikacji konstruktorów - dodał Steiner.
ZOBACZ WIDEO Korespondencja z Wołgogradu. "Wydaje mi się, że czekają nas chude lata"