Do nagłego ustąpienia Sergio Marchionne ze stanowiska prezydenta Ferrari doszło w ubiegłą sobotę. Włoch znajdował się w śpiączce w jednym ze szpitali w Zurychu, a zmiany w jego organizmie określano mianem "nieodwracalnych".
Niestety, lekarzom nie udało się uratować życia Marchionne. W środę właściciele grupy FIAT potwierdzili informację o śmierci 66-latka.
Zmiana władzy w stajni z Maranello może mieć ogromny wpływ na przyszłość zespołu w F1. Według ostatnich doniesień, nowy prezydent John Elkann może pozostawić Kimiego Raikkonena na kolejny rok w Ferrari. W tej sytuacji Charles Leclerc musiałby spędzić sezon 2019 w Sauberze.
W poniedziałek zorganizowano spotkanie nowego kierownictwa Ferrari. Uczestniczył w nim nie tylko Elkann, ale również Louis Camilleri, były prezes firmy Philip Morris, która jest jednym ze sponsorów włoskiej ekipy. Doszło też do wideokonferencji z kierowcami i Maurizio Arrivabene. W trakcie jej trwania Vettel i Raikkonen otrzymali zapewnienie, że w najbliższym czasie nic nie zmieni się w kwestii zarządzania zespołem.
Śmierć Marchionne zmartwiła też przedstawicieli Mercedesa, czyli największego rywala Włochów w F1. - Zawsze dobrze mi się współpracowało z Sergio. Nawet jeśli mieliśmy jakieś bitwy do stoczenia. Nie wiem, co teraz się wydarzy. Musimy zacząć wszystko od nowa. Nie mam wątpliwości, że będę kontynuować dobre relacje z Ferrari, tak jak miało to miejsce podczas prezydentury Sergio. Osiągnęliśmy pewne punkty, nad którymi byliśmy w stanie razem pracować. Teraz nie będzie to już możliwe. Przyszłość stanęła pod znakiem zapytania - oznajmił Dieter Zetsche, dyrektor zarządzający Mercedesa.
To właśnie Mercedes i Ferrari nadawały ton rozmowom z Liberty Media na temat przyszłości Formuły 1 od sezonu 2021. Obie marki groziły odejściem z królowej motorsportu, jeśli ich postulaty nie zostaną spełnione. Doprowadziło to do sytuacji, w której właściciel F1 wycofał się z niektórych propozycji zmian.