Podczas Grand Prix Niemiec w motorhomie Mercedesa doszło do tajnego spotkania przedstawicieli FIA z szefami niektórych zespołów, w trakcie którego omawiano kwestie techniczne związane z tegorocznym samochodem Ferrari. Rywale stajni z Maranello podnoszą bowiem zarzut, że stosuje ona nielegalny system baterii w swoich maszynach.
- Nie twierdzę, że takie zarzuty są prawdziwe, ale jeśli ktoś jest gotów zaryzykować swoją reputację, to nie mamy wielkiego wyboru, jeśli chodzi o grzeczne działanie. To bardzo złożona technologia. Musimy pozostać sceptyczni i mimo paranoi, jaką czasem mamy w F1, musimy zaufać ludziom z FIA i Ferrari. Tak też się dzieje. Wierzymy w uczciwość naszych rywali, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie przystępować do rywalizacji co niedzielę - stwierdził Toto Wolff, szef Mercedesa.
Po drugiej stronie barykady stoi Red Bull Racing. Przedstawiciele zespołu z Milton Keynes nie zamierzają kwestionować silnika Ferrari. - Przez cztery ostatnie lata to Mercedes miał najlepszą jednostkę napędową. Teraz taką posiada Ferrari. Powinni to zaakceptować i nie robić żadnych afer w tym temacie. Red Bull nie bierze udziału w takich dyskusjach. My wiemy na co stać Sebastiana Vettela, wiemy jak potrafi włączyć się w rozwój silnika. To sprawia, że Ferrari w końcu wyprzedziło Mercedesa - ocenił Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Austriak wskazał, że Mercedes będzie potrzebował sporej dawki szczęścia, by triumfować w tym sezonie. - To im zostało. Jeśli warunki są normalne i nie dzieje się nic nadzwyczajnego, to Ferrari jest przed nami wszystkimi - dodał.
ZOBACZ WIDEO Mamy nagranie z historycznego zjazdu Bargiela. Te ujęcia zapierają dech w piersiach!