Losy Roberta Kubicy z Hungaroringiem zetknęły się po raz pierwszy w sezonie 2006, kiedy to zadebiutował na tym obiekcie w Formule 1. Tym samym obiekt na Węgrzech został naznaczony na mekkę polskich fanów królowej motorsportu. Niezbyt duża odległość od Polski powodowała, że na trybunach roiło się od naszych rodaków, na których wsparcie Kubica mógł zawsze liczyć.
Sam debiut w F1 nie wypadł po myśli Kubicy. Chociaż Polak dojechał do mety na punktowanej siódmej pozycji, to później zdyskwalifikowano go za zbyt niską masę pojazdu. Zabrakło mu dwóch kilogramów, aby zmieścić się w limicie. Początkowo sądzono, że to efekt mocno zużytych opon w jego BMW Sauber. Analiza zespołu wykazała jednak, że w trakcie wyścigu doszło do rozszczelnienia się gaśnicy i to ona odpowiadała za brakujące kilogramy.
- To nie jest tak, że to jest jeden z moich ulubionych torów w F1 - podkreśla krakowianin.
Bajeczny powrót
Los sprawił, że Hungaroring stał się jednym z kluczowych obiektów w jego karierze. To właśnie na Węgrzech oficjalnie powrócił do padoku F1 w sierpniu 2017 roku, by odbyć testy z Renault. Jego obecność wzbudzała ogromne zainteresowanie mediów. Wszakże od jego fatalnego wypadku w Ronde di Andorra mijało wówczas nieco ponad sześć lat.
- Mówiłem wiele razy, że jeśli zobaczycie mnie tu z powrotem, to z kaskiem w ręku. Wszystko wygląda tak samo jak przed sześcioma laty, tor czy padok, nic się zmieniło - mówił przed rokiem po pojawieniu się na Hungaroringu.
Nie zmieniło się też wsparcie kibiców. Gdy tylko pojawiły się wzmianki o odbytych pierwszych testach z Renault, gdy zaczęto spekulować o możliwym powrocie Kubicy do F1 i zastąpieniu Jolyona Palmera, "kubicomania" odżyła na nowo. W zeszłym roku Hungaroring znów był biało-czerwony. Ogromna flaga z napisem "Forza Robert" pojawiła się na trybunie głównej, a dziennikarze najważniejszych serwisów dedykowanych motorsportowi prezentowali ją w social mediach.
Robert Kubica's fans are already taking up position in the Hungaroring grandstands ahead of his return to the track tomorrow #F1 pic.twitter.com/U7kKpCJWV4
— Autosport (@autosport) 1 sierpnia 2017
W sierpniu ubiegłego roku w padoku nie brakowało opinii, że Kubica nie jest w stanie prowadzić samochodu F1. Eksperci powątpiewali w umiejętności Polaka, mając świadomość, że ruchomość jego kontuzjowanej ręki jest mocno ograniczona. Krakowianin znajdował się pod szczególną presją, bo jakikolwiek błąd byłby tłumaczony jego niesprawnością fizyczną. Pokonał wtedy 142 okrążenia, wykręcił podczas swojego dnia testowego czwarty rezultat.
To sprawiło, że Kubica uciszył krytyków. - Nie tylko tempo Kubicy mogło imponować, ale też fakt, że zrobił 142 okrążenia na mocno zakorkowanym torze, w ogromnym upale. To byłoby wyzwanie dla każdego człowieka - wspomina dziennikarz Adam Cooper z "Motorsportu".
Wejście w nieznany świat
Zeszłoroczne testy na Hungaroringu były dla Kubicy wejściem w nieznany świat. Gdy odbywał pierwsze jazdy z Renault po fatalnym wypadku, miał do dyspozycji model z 2012 roku. Znacznie słabszy i węższy. Zbliżony do tego, który sam znał ze swojej przygody z F1. Przed sezonem 2017 przepisy uległy jednak zmianie i pojazdy stały się cięższe i szersze.
- Oczekiwania były ogromne, a cała uwaga skupiona na moim ramieniu. Gdybym tylko wypadł z toru, to usłyszelibyśmy, że to z powodu mojej ręki. Musiałem trochę odpuścić z tempem, nie mogłem sobie pozwolić na pomyłkę. Musiałem wszystkiego uczyć się na nowo. Dokonać "resetu" i zapomnieć o tym, co wiedziałem z dawnych czasów - zdradził ostatnio Kubica w podcaście "Beyond The Grid".
Najlepszym potwierdzeniem słów Kubicy jest to, że gdy wyjeżdżał z garażów na Hungaroringu, uszkodził jedną ze ścianek Renault. Na głowy mechaników poleciała tekturowa płyta z nazwiskiem Nico Hulkenberg, etatowego kierowcy ekipy z Enstone.
Robert #Kubica driving our R.S.17!
— Renault Sport F1 (@RenaultSportF1) 2 sierpnia 2017
Even our garage was too excited! #BudaTest pic.twitter.com/f5lpilaVuJ
- Byłem jak debiutant. Umieszczasz w samochodzie nowicjusza, który ma historię związana z F1 i oczekujesz czegoś niesamowitego. Tyle, że on tak naprawdę jest debiutantem. Moją mocną stroną były jednak długie przejazdy. Gdybym się ścigał tą maszyną w kolejnym tygodniu, to mógłbym skończyć wyścig w punktach. Trudności na pierwszych okrążeniach wynikały z nieznajomości opon - dodawał Kubica w niedawnym podcaście.
Kolejny krok
Zeszłoroczne testy nie przyniosły ostatecznie tego, na co czekali wszyscy kibice Kubicy. Nie zobaczyliśmy spektakularnego powrotu Polaka do F1 w pełnym wymiarze. Francuzom z Renault zabrakło odwagi, bo w dalszej fazie rozgrywek postawili na Carlosa Sainza. 33-latek trafił ostatecznie do Williamsa, choć jedynie w roli kierowcy rezerwowego. Krakowianin jednak nie ukrywa, że jego celem jest stanąć na starcie Grand Prix Australii w roku 2019.
Kubica wykonał już kilka kroków na swojej drodze. W zeszłym roku pokazał, że jego kontuzjowane ramię nie jest dla niego przeszkodą i może startować w F1. W tym sezonie musi udowodnić, że ciągle ma to "coś". Że w tak w konkurencyjnym świecie warto dać szansę doświadczonemu kierowcy, który swój ostatni wyścig odjechał pod koniec 2010 roku, zamiast stawiać na kolejnego młokosa.
Kontrakt z Williamsem zapewniał Kubicy obecność w trzech sesjach treningowych oraz testach F1. Jazdy w treningach w Hiszpanii i Austrii ma już za sobą, siedział też za kierownicą modelu FW41 podczas testów na torach Catalunya i Silverstone. Do wypełnienia umowy pozostały mu jeszcze tylko środowy występ na Hungaroringu oraz sesja treningowa na koniec sezonu w Abu Zabi. Szans niewiele, więc nie można pozwolić sobie na jakikolwiek błąd. Tym bardziej, że świat F1 patrzy na Kubicę i zastanawia się czy warto mu dać szansę w kolejnym sezonie.
Polak będzie mieć utrudnione zadanie, bo tegoroczny samochód Williamsa nie jest udaną konstrukcją. Należy więc oczekiwać, że zobaczymy go w dolnych rejonach tabeli z czasami. Tym bardziej, że Brytyjczycy chcą w środę testować sporo nowych części, ale już pod kątem przyszłorocznej rywalizacji. W sezonie 2019 dojdzie bowiem do sporych zmian w aerodynamice, co ma być szansą dla teamu z Grove, by odbić się od dna.
Ostatnie takie testy
Nie wiadomo czy Kubicę zobaczymy w F1 w pełnym wymiarze w kolejnym sezonie. Pewne jest za to, że w przyszłym roku nie dojdzie do testów na Hungaroringu. Wydłużający się sezon sprawił, że zespoły same poprosiły o to, by zrezygnować z próbnych jazd na Węgrzech. Tym bardziej, że odbywają się one zwykle tuż przed przerwą wakacyjną i niektóre ekipy nie mają wtedy zbyt wielu nowinek do sprawdzenia.
Najlepszym tego przykładem jest zachowanie Haasa. Kierownictwo amerykańskiej ekipy uznało, że woli poświęcić wolny czas na pracę w symulatorze oraz analizę danych zebranych niedawno na Silverstone, gdzie odbywały się testy opon Pirelli na sezon 2019. Decyzję w pełni poparli Kevin Magnussen oraz Romain Grosjean.
Sam Kubica też myśli o upragnionych wakacjach. - W piątek będę w fabryce na symulatorze, więc muszę poczekać z odpoczynkiem. Ostatnie sześć-siedem tygodni było konkretnych. Dom widziałem tylko po to, by wpaść, wyprać rzeczy i wypaść. W ostatnich 50 dniach to może spędziłem tam dwie doby. Wszyscy jednak wiemy jak wygląda sezon F1 - powiedział 33-latek w ostatniej rozmowie z "Eleven Sports".
Testy F1 potrwają dwa dni. We wtorek (31 lipca) za kierownicą Williamsa zobaczymy Olivera Rowlanda. Kubica wsiądzie do samochodu w środę. Sesje potrwają od godz. 9 do godz. 18 z tradycyjną przerwą obiadową w połowie dnia.
Składy na testy F1:
31 lipca:
Mercedes: George Russell
Ferrari: Antonio Giovinazzi
Red Bull Racing: Daniel Ricciardo
Renault: Nico Hulkenberg
Force India: Nicholas Latifi
McLaren: Lando Norris
Toro Rosso: Sean Gelael
Alfa Romeo Sauber: Marcus Ericsson
Williams: Oliver Rowland
1 sierpnia:
Mercedes: George Russell
Ferrari: Kimi Raikkonen
Red Bull Racing: Jake Dennis
Renault: Artiom Markiełow
Force India: Nikita Mazepin
McLaren: Lando Norris
Toro Rosso: Sean Gelael
Alfa Romeo Sauber: Antonio Giovinazzi
Williams: Robert Kubica
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 86. Miłka Raulin: Korona Ziemi jest koszmarnie droga, koszty przekroczyły 0,5 mln zł [1/4]
życzę mu jak najlepiej, ale nie łudźmy się jak autor tego gniota.
Grunt, że nie wypadł z obiegu, robi to co kocha i bierze jeszcze za to k Czytaj całość