Vijay Mallya założył własny zespół w roku 2007. Przez ponad dekadę Force India dysponowało jednym z mniejszych budżetów w stawce F1, ale potrafiło wycisnąć maksimum z samochodu. Najlepszym dowodem na to jest zajęcie czwartego miejsca w klasyfikacji konstruktorów w sezonach 2016-2017.
Z czasem Hindus miał jednak coraz większe problemy z dopięciem budżetu, co doprowadziło ekipę z Silverstone na skraj przepaści. Aż w ubiegły piątek Sergio Perez wniósł wniosek do sądu w Londynie o ustanowienie zarządu komisarycznego w zespole.
- Czy to koniec Mallyi w F1? Nie wiem. Myślę, że jeszcze coś się wydarzy. Teraz będzie brać udział w rozmowach na temat przyszłości z zarządem komisarycznym. Na pewno nie będzie przeszkadzał mu w działaniu. To nie jest sposób działania Vijaya. Force India jest dla niego niezwykle ważna. Jest zdruzgotany obecną sytuacją. Jako główny wierzyciel zespołu musi mieć nadzieję, że trafi on w lepsze ręce i będzie mieć świetlaną przyszłość - ocenia Bob Fernley, zastępca szefa zespołu z Silverstone.
Obecnie Mallya ma 42,5 proc. udziałów w Force India. Tyle samo akcji ma grupa Sahara. Mniejszościowym udziałowcem jest holenderski biznesmen Michiel Mol.
Fernley nie zgodził się jednak ze słowami Pereza. Meksykański kierowca stwierdził, że musiał wystąpić do sądu o wprowadzenie zarządu komisarycznego w Force India, bo w innym przypadku zespół upadłby, a 400 osób straciłoby pracę.
- Wiem, że Vijay ma bardzo rozsądne rozwiązania, które mają na celu zapewnienie przyszłości w Force India. Niestety, działanie Sergio wpłynęło na sytuację i to już nieaktualne. Czy doszło do wrogiego przejęcia zespołu? Nie wiem, nie mam wystarczających informacji. Z naszego punktu widzenia, ruch Sergio był nieoczekiwany. Vijay na pewno się tego nie spodziewał - dodaje Fernley.
Wpływ na problemy Force India miały też osobiste kłopoty Mallyi. Hindus od dłuższego czasu jest oskarżany w ojczyźnie o wielomilionowe oszustwa i malwersacje finansowe na dużą skalę. Dlatego też jego aktywa są zamrożone, a Indie kilkukrotnie starały się o jego ekstradycję. Na dodatek tamtejsze banki starają się od niego odzyskać ponad 1 mld dolarów, które pożyczył Mallyi na rozwinięcie niedziałającej już spółki Kingfisher Airlines.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego