Zdaniem ekspertów, to Ferrari a nie Mercedes dysponuje obecnie największą mocą silnika w Formule 1. Potwierdzeniem tych doniesień mogą być słowa Toto Wolffa - szefa Srebrnych Strzał, który przyznał, że przewaga stajni z Maranello tylko w pierwszym sektorze toru na Węgrzech wynosiła około 0,4 sekundy.
Włosi od początku sezonu utrzymują wysoką formę i nie odpuszczają w walce o mistrzostwo świata zarówno w klasyfikacji konstruktorów, jak i kierowców. Kimi Raikkonen uważa, że zwyżka ich formy jest kombinacją wielu złożonych czynników.
- Mamy przyzwoity samochód i ciągle dokonujemy postępów. Wiele zależy od wyczucia samochodu, zrozumienia ogumienia i tego typu rzeczy. Oczywiście niektóre tory sprzyjają nam bardziej, a inne nieco mniej - zresztą tak jak i w przypadku innych zespołów. Myślę jednak, że w dotychczasowych wyścigach spisywaliśmy się całkiem nieźle - stwierdził doświadczony zawodnik z Finlandii.
- Wciąż jako zespół mamy dużo do poprawy, ale to niekończąca się historia. Nawet kiedy wygrywasz wyścigi wciąż pozostaje coś w zanadrzu, dodatkowe pokłady, które można jeszcze wykrzesać. Taki jest ten sport i to się nigdy nie zmieni. Pod wieloma względami nigdy nie czujesz się wystarczająco dobry - dodał.
Na wakacyjną przerwę Ferrari udało się ze stratą 10 punktów do liderującego w tabeli zespołu Mercedes. W klasyfikacji kierowców reprezentanci włoskiej ekipy plasują się na 2. i 3. miejscu w kolejności Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego