Raikkonen szczerze o relacji z Vettelem. "Nie ma polityki, jest normalna przyjaźń"

Materiały prasowe / Scuderia Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen
Materiały prasowe / Scuderia Ferrari / Na zdjęciu: Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen

Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen znają się od dawna. Od czterech lat mają okazję jeździć w jednym zespole. Rywalizacja na torze nie zdołała oziębić ich relacji. - Zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Nie ma żadnej polityki, jest przyjaźń - mówi Fin.

Obaj reprezentują Scuderię Ferrari. Czasami zdarza im się walczyć koło w koło, ale zarówno dla Kimiego Raikkonena jak i Sebastiana Vettela nie wydaje się to być żadnym problemem. Zdaniem kierowcy z Finlandii, ich relacja opiera się na czystej przyjaźni i nie ma w niej miejsca na żadne brudne zagrywki.

Także Niemiec wielokrotnie podkreślał, że z zespołowym partnerem rozumie się bardzo dobrze i chciałby żeby włoska ekipa zatrzymała go na kolejny sezon. Raikkonen na pozytywne słowa 31-latka zareagował następująco: - To lepsze, niż jakby miał mówić, że jestem idiotą! Właściwie też to czasami słyszę, ale zdecydowanie rzadziej - zażartował.

- Teraz całkiem poważnie. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy. Z Sebastianem nie ma żadnej polityki i innych bzdur. Między nami jest całkowicie normalna przyjaźń.

Vettel odniósł w tym roku już cztery zwycięstwa, podczas gdy Raikkonen nie zdołał jeszcze sięgnąć po wygraną. Za to wielokrotnie stał na podium. Kibice zwykli jednak twierdzić, że Ferrari stawia na byłego kierowcę Red Bulla, bo jest znacznie bliżej zdobycia tytułu, przez co Fin jest spychany do niepisanego statusu kierowcy numer 2. Sam jednak zapewnił, że wszelkie sytuacje na torze nie są powodem do sporów.

- Seb jest bardzo bezpośrednią osobą. Nie zmienił się także pod wpływem odniesionych sukcesów. Nawet jeżeli czasem dochodzi pomiędzy nami do kolizji na torze, to nie jest ona tematem naszych kolejnych rozmów. Po katastrofie w GP Singapuru 2017 także nie było dyskusji czy przesadnego milczenia. On, podobnie jak ja, jest facetem, który potrafi przyznać, że popełnił błąd.

- Dużo lepiej pracuje się w przyjaznej atmosferze, niż jakbyśmy mieli toczyć ze sobą wojnę. Dzięki wspólnej mobilizacji nawet samochód staje się szybszy. Obaj mamy ten sam cel: sprawić, że Ferrari zdobędzie mistrzostwo świata. Uzupełniamy się w ciągłym motywowaniu zespołu - wyjaśnił.

38-latek ponownie poruszył także kwestię swojej dalszej przyszłości. - Oczywiście chciałbym zostać, jednak jest to wyłącznie decyzja Ferrari. Czekam na nią tak samo mocno jak wy - zapewnił.

ZOBACZ WIDEO Wyjątkowe narty Andrzeja Bargiela. "Dodawały mi otuchy"

Komentarze (0)