Kubica, Sainz i transfery Renault. Niezrozumiała polityka Francuzów

Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica w bolidzie Renault
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Kubica w bolidzie Renault

W sierpniu ubiegłego roku Renault odpuściło temat Roberta Kubicy, by sięgnąć po Carlosa Sainza. Francuzi widzieli w Hiszpanie kierowcę na lata. Po ledwie dwunastu miesiącach jest pewne, że 23-latek odchodzi z zespołu.

Gdy przed rokiem Robert Kubica wystąpił w oficjalnych testach Formuły 1 za kierownicą Renault, wśród polskich kibiców zapanowała euforia. Polak przejechał sporo okrążeń, miał dobre tempo, a w padoku coraz głośniej zaczęło się mówić o tym, że po przerwie wakacyjnej zajmie miejsce Jolyona Palmera i wystartuje w Grand Prix Belgii.

Do tego jednak nigdy nie doszło. Francuzi z czasem zaczęli podkreślać, że musieliby sprawdzić Kubicę podczas kolejnych testów.

- F1 mocno ograniczyła dni testowe. W idealnym świecie wykonalibyśmy ich mnóstwo. Sprawdzilibyśmy czy Robert może poradzić sobie z jazdą w wyścigu. To może być możliwe, ale może się też okazać niemożliwe - tłumaczył zmianę podejścia Cyril Abiteboul, dyrektor zarządzający Renault.

Sainz opcją na przyszłość

Prawda była jednak inna. Na horyzoncie pojawiła się wówczas opcja zatrudnienia Carlosa Sainza. Młody Hiszpan miał dość jazdy w Toro Rosso. Nie widział perspektyw na przejście do głównej ekipy Red Bull Racing. Z kolei Renault uznało pozyskanie 23-latka za mniejsze ryzyko, niż postawienie na znacznie starszego Kubicę, który przez wiele lat nie startował w F1.

- Sporo osób może być zainteresowanych jazdą u nas. Fakt jest taki, że nasz samochód stał się czwartą siłą w stawce F1. To sprawia, że mamy więcej możliwości. Więcej niż oczekiwaliśmy - dodawał w jednym z wywiadów Abiteboul.

Renault zobaczyło w Sainzu kierowcę na lata. Tym bardziej, że Francuzi nakreślili sobie plan, zgodnie z którym w roku 2019 mają regularnie walczyć o podia, zaś w sezonie 2020 o tytuł mistrzowski. Dlatego Abiteboul podkreślał, że Hiszpan może pójść drogą swojego rodaka - Fernando Alonso. On również na początku swojej przygody z F1 zaufał stajni z Enstone i ostatecznie sięgnął po dwa tytuły mistrzowskie.

ZOBACZ WIDEO: Trudne momenty podczas ataku Bargiela na K2. Płonący kombinezon, problemy zdrowotne, zamieć
[color=#000000]

[/color]
Ryzyko związane z transferem Sainza

Transfer 23-latka od początku był jednak obarczony ryzykiem. Sainz był bowiem jedynie wypożyczony z Red Bulla. Francuzi odrzucili dla niego Kubicę, ale mieli świadomość, że po dwunastu miesiącach "czerwone byki" mogą się zgłosić po swojego kierowcę, a tym samym Renault pozostanie na lodzie.

Szefowie zespołu postanowili jednak zaryzykować. Uznali, że najbardziej prawdopodobna opcja jest taka, że Max Verstappen i Daniel Ricciardo po sezonie 2018 przedłużą kontrakty z Red Bullem i ekipa z Milton Keynes nie będzie potrzebować Sainza.

Abiteboul bardzo długo powtarzał, że jest zadowolony z obecnego składu kierowców. Carlos Sainz i Nico Hulkenberg mieli motywować się nawzajem do lepszej jazdy. Poza tym, ze względu na podobny styl jazdy obu kierowców, Renault łatwiej było rozwijać samochód. Dlatego oczekiwano, że w sezonie 2019 w Enstone ponownie zobaczymy hiszpańsko-niemiecki duet.

Jednak z czasem w padoku F1 pojawiły się plotki, że Francuzom nie podoba się sytuacja, w której Red Bull posiada prawa do Sainza i może zadecydować o jego przyszłości do połowy września. Nikt nie ma wątpliwości, że "czerwone byki" nie zamierzały sięgać po Hiszpana. Relacje obu stron stały się jednak fatalne, po tym jak Red Bull ogłosił zakończenie współpracy w zakresie dostaw silników. Dlatego też Christian Horner zamierzał zagrać na nosie Renault i odwlec w czasie decyzję ws. Sainza.

Renault nie chciało czekać

Renault chciało potwierdzić swój skład jak najszybciej. Abiteboul mógł założyć, że ostatecznie jesienią Red Bull zwolni Sainza z kontraktu. Wolał jednak dmuchać na zimne, a w F1 zaczęło się mówić o tym, że francuska stajnia zagięła parol na Estebana Ocona. - Chcemy dać Carlosowi dobry samochód i chcielibyśmy, aby pozostał w Renault. Nie ma powodów do zmartwień - zapewniał szef Renault w rozmowie z hiszpańskimi mediami pod koniec lipca.

Abiteboul wypowiedziami na temat Sainza pokazał po raz kolejny jak doskonale opanował sztukę dyplomacji. Tak jak przed rokiem nigdy wprost nie przyznał, że Renault odpuściło temat Kubicy i transfer Polaka jest nieaktualny, tak samo było z 23-latkiem. Francuz doskonale wiedział, że rozmawia z przedstawicielami mediów z Hiszpanii, więc nie mógł powiedzieć wprost, że jego zespołowi nie podoba się sytuacja, w której będzie mógł zatrudnić Sainza we wrześniu.

Aż w końcu w pierwszych dniach sierpnia na maile dziennikarzy wysłano informację prasową, w którym przedstawiono nowego kierowcę Renault. I nie był to Esteban Ocon, a Daniel Ricciardo. Nagle okazało się, że role się odwróciły i to Francuzi zagrali na nosie Red Bullowi.

Brak jasnej polityki transferowej

Ostatnie ruchy Renault pokazują, że francuski zespół przed rokiem popełnił błąd, gdy decydował się na Sainza. Już wtedy sporo mówiło się o tym, że to przeciętny kierowca, któremu w świecie F1 pomaga nazwisko i osoba ojca, który odnosił sukcesy w WRC i Rajdzie Dakar.

Trudno też mówić o długofalowej polityce transferowej, gdy po dwunastu miesiącach Abiteboul rezygnuje z 23-latka na rzecz starszego o sześć lat Ricciardo. Tym bardziej, że Australijczyk podpisał tylko roczny kontrakt. I nie można wykluczyć scenariusza, w którym przed sezonem 2020 postanowi przenieść się do Mercedesa. Niemcy będą w stanie mu zapewnić zwycięski samochód, Francuzi takiego ciągle nie mają.

Sainz? Jest jedną nogą poza F1. Wydaje się, że jego jedyną realną opcją jest w tej chwili McLaren. Jeśli w stajni z Woking będzie mieć za partnera Fernando Alonso, to szybko możemy być świadkami weryfikacji talentu i umiejętności młodego kierowcy. - To byłaby fatalna informacja dla F1, gdyby zabrakło w niej miejsca dla takiego kierowcy jak Carlos - ocenił ostatnio Martin Brundle, ekspert "Sky Sports".

Polacy jesienią ubiegłego roku, gdy Renault zrezygnowało z Kubicy na rzecz Sainza, mogli powiedzieć to samo.

Źródło artykułu: