Problemy z zapewnieniem startów w F1 takim kierowcom jak Esteban Ocon, George Russell czy Pascal Wehrlein doprowadziły do tego, że Mercedes zaczął się zastanawiać nad przyszłością swojego programu juniorskiego. Niemcy nie widzą bowiem sensu w wydawaniu ogromnych kwot na szkolenie młodzieży, jeśli później nie potrafią zagwarantować jej miejsca w królowej motorsportu.
Wyjściem mogłaby być zmiana w regulaminie i pozwolenie na wystawianie do rywalizacji trzeciego samochodu, który byłby do dyspozycji jednego z młodych kierowców.
- To proste rozwiązanie. Dajcie nam trzecią maszynę. Niech przepisy stanowią, że w takim samochodzie będzie mógł usiąść ktoś z maksymalnie dwuletnim stażem w F1 - zaproponował Toto Wolff, szef Mercedesa.
Zdaniem Austriaka, koszty takiego systemu nie byłyby znaczące, a pozytywnie wpłynęłyby na poziom rywalizacji w F1. - To nie zwiększyłoby wydatków w sposób drastyczny, a pola startowe byłyby zapełnione. Będziemy mieć fantastyczne widowiska, w której młodzież będzie się mierzyć z takimi kierowcami jak Hamilton czy Bottas - dodał Wolff.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Hołowczyc o sytuacji Roberta Kubicy: To może być dla niego szansa
Wydaje się jednak, że obecnie zespoły zaczęły szkolić swoich juniorów w inny sposób. Red Bull Racing korzysta ze wsparcia Toro Rosso. W satelickiej ekipie "czerwonych byków" swoje szanse dostawali m. in. Sebastian Vettel, Daniel Ricciardo czy Max Verstappen. Podobną drogę obrało Ferrari, które zawarło sojusz z Sauberem. Umożliwiło to debiut Charlesa Leclerca w F1.
Wolff wyklucza jednak posiadanie przez Mercedesa juniorskiej ekipy w F1. - To nie ma dla nas sensu. Myślę też, że duże zespoły nie będą podejmować ryzyka związanego z młodymi kierowcami. Powinno być jednak inaczej. Dajmy szansę naszym 18-letnim perełkom i umieśćmy ich w najlepszych możliwych samochodach - stwierdził.
Sceptycznie do tej idei podchodzą jednak niektórzy kierowcy związani z Mercedesem, jak chociażby Ocon. - Gdyby wprowadzono takie przepisy, byłoby fantastycznie. Jednak wątpię, by do tego doszło, choć popieram tę ideę. Stwarzanie możliwości młodym kierowcom, takim jak ja, Leclerc czy Russell, to coś świetnego. Jednak w F1 zawsze mieliśmy ekipy składające się z dwóch samochodów. Do tego dochodzi kwestia finansów, a przecież niektóre teamy są w trudnej sytuacji. Nie chcę się za bardzo rozmarzyć. Wolę myśleć o czymś realnym - skomentował Francuz.