W ostatnich latach Kimi Raikkonen był związany z Ferrari. Włosi gwarantowali fińskiemu kierowcy konkurencyjny samochód, ale bardzo często 39-latek był sprowadzany do roli kierowcy numer dwa i musiał pomagać Sebastianowi Vettelowi. W efekcie nie miał większych szans, by walczyć o zwycięstwa.
Raikkonen udanie zakończy epizod z Maranello, bo niedawno wygrał wyścig o Grand Prix Stanów Zjednoczonych w Austin. Ma też szansę na zajęcie trzeciego miejsca w klasyfikacji kierowców. Jednak zaraz po wyścigu w Abu Zabi przesiądzie się do Saubera i na torze Yas Marina odbędzie pierwsze testy w nowych barwach.
- Wciąż lubię się ścigać. To jest jedyny powód, dla którego zdecydowałem się na dalsze starty w F1. W Sauberze mogę bardziej skupić się na tym, co kocham. Na jeżdżeniu - powiedział mistrz świata z sezonu 2007, który karierę w F1 zaczynał właśnie od szwajcarskiej ekipy.
W tym sezonie Sauber pod rządami Frederica Vasseura zanotował znaczący wzrost formy. W przyszłym roku Szwajcarzy zamierzają zrobić kolejny krok naprzód. Pomaga im w tym wsparcie Alfy Romeo i sojusz z Ferrari.
- Dlaczego miałbym się martwić tym, że idę do Saubera? Mój cel jest jasny. Chcę im pomóc w odniesieniu sukcesu. Równocześnie chcę mieć przy tym frajdę z jazdy i pracy. Gdy wracałem do F1, to związałem się z Lotusem i ludzie mówili mi wtedy, że popełniłem błąd, że lepiej jakbym odpuścił temat. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Może teraz historia się powtórzy - dodał Raikkonen.
ZOBACZ WIDEO Thiago Cionek: Wierzę, że coś mogę dać reprezentacji