We wtorek doszło do długo wyczekiwanego powrotu Kimiego Raikkonena do Saubera. Fin właśnie w barwach ekipy z Hinwil debiutował w Formule 1 przed 17 laty. Wielu ekspertów zastanawiało się jak 39-latek poradzi sobie za kierownicą mniej konkurencyjnej maszyny, przyzwyczajony do ścigania się w ostatnich latach znacznie szybszym samochodem Ferrari.
We wtorek Raikkonenowi nie zależało na biciu czasów i od samego początku sesji testowej klasyfikowany był w dolnych rejonach tabeli. Mistrz świata z sezonu 2007 skupił się na szukaniu optymalnych ustawień i pracy z inżynierami pod kątem roku 2019, który ma być przełomowy dla szwajcarskiej ekipy.
Dzień nie zakończył się najlepiej dla nowego-starego kierowcy Saubera, bo na kilka minut przed końcem testów w jego samochodzie doszło do usterki. Z tylnej części maszyny zaczął wydobywać się dym. Bardzo szybko przy modelu C37 pojawili się funkcyjni ze sprzętem gaśniczym. Wtedy do akcji wkroczył Raikkonen, który wyrwał gaśnicę jednemu z porządkowych i sam zadbał o odpowiednie zgaszenie pożaru.
Być może zachowanie Raikkonena to reakcja na zachowanie funkcyjnych w Meksyku. Tam nieprawidłowe użycie gaśnicy w samochodzie Daniela Ricciardo doprowadziło do tego, że poprzez tłumik piana dostała się do turbosprężarki, która uległa uszkodzeniu. W efekcie w kolejnym wyścigu Australijczyk musiał korzystać z nowego podzespołu, za co został karnie przesunięty na polach startowych.
Akcja Raikkonena przyniosła efekt, bo według doniesień z Saubera, usterka w pojeździe jest łatwa do naprawienia.
ZOBACZ WIDEO: Kszczot trzyma kciuki za Kubicę: Wierzyłem, że wróci. Teraz najważniejsza jest stabilizacja