Agresywny styl jazdy Maxa Verstappena ma wielu zwolenników, ale też i przeciwników. Holender bardzo często nie pozostawia wyboru sędziom, którzy muszą nakładać na niego kolejne kary. Tak było w minionym sezonie kilkukrotnie. Kierowca Red Bull Racing za każdym razem bardzo krytycznie oceniał werdykt stewardów.
Od zakończenia sezonu minęło już trochę czasu, a 21-latek nadal nie potrafi pogodzić się z decyzją, jaką podjęto w Grand Prix Włoch. Na włoskiej Monzy Verstappena ukarano za to, że nie zostawił miejsca na torze Valtteriemu Bottasowi.
- Szczerze mówiąc, nadal uważam tamtą karę za niesprawiedliwą. Zostawiłem tam lukę szerokości samochodu. Przez cały sezon kary były nieco nie na miejscu. Raz bardziej przesadzone, innym razem mniej - powiedział kierowca zespołu z Milton Keynes.
Verstappen uważa, że karanie kierowców w tego typu sytuacjach psuje Formułę 1. - Patrząc wstecz, mogłem w tamtym momencie hamować później, zamiast skręcać w lewo. Kiedy jesteś w samochodzie, trudno ocenić pewne rzeczy, gdy pędzisz z prędkością 300 km/h. Następnym razem zostawię więcej miejsca, by było bezpiecznie. Nie możemy jednak zapominać, o co chodzi w F1. Jestem na torze po to, by się ścigać, a nie oddawać miejsce na podium bez walki - dodał holenderski kierowca.
ZOBACZ WIDEO: Kubica popełnił duży błąd? Włodzimierz Zientarski: Wszyscy na tym ucierpieli