W minionym sezonie Ferrari i Haas pokazały, że bliska współpraca może dać wymierne korzyści, bo za stosunkowo małe pieniądze amerykańska ekipa zbudowała konkurencyjny samochód. Podobną drogę obrali szefowie Red Bull Racing i Toro Rosso, bo mają one tego samego właściciela.
Orędownikiem zmniejszenia kosztów był Dietrich Mateschitz, do którego należą obie ekipy. - To on polecił nam zwiększenie synergii między zespołami. Nie możemy sobie pozwolić na to, aby w fabrykach w Milton Keynes i Faenzy utrzymywano takie same zespoły techniczne - zdradził Helmut Marko, doradca Red Bulla ds. motorsportu.
Nowy pojazd Toro Rosso będzie posiadać szereg rozwiązań, jakie widzieliśmy w modelu RB14, którym Max Verstappen i Daniel Ricciardo ścigali się w sezonie 2018. Niedawno do siedziby w Faenzie przyjechały trzy ciężarówki, pełne sprzętu i części zapasowych do tegorocznego samochodu Red Bulla. Na ich podstawie siostrzana ekipa ma zbudować nową maszynę.
Decyzja Red Bulla zadecydowała o tym, że James Key postanowił odejść z Toro Rosso i dołączyć do McLarena. Dotychczasowy dyrektor techniczny włoskiej ekipy nie widział dla siebie miejsca po reorganizacji struktur. - Nie był zadowolony z procesu, jaki wdrożyliśmy. Jego pozycja nie zostanie obsadzona w Toro Rosso, bo zespół nie potrzebuje już dyrektora technicznego. Za koncepcje odpowiadać będą ludzie w Red Bull Racing - dodał Marko.
Transferowi Keya w ostatnich miesiącach towarzyszyło sporo kontrowersji, bo Brytyjczyk miał podpisany wieloletni kontrakt z Toro Rosso. Stronom udało się jednak osiągnąć porozumienie w sprawie wcześniejszego zakończenia współpracy.
- Mamy ugodę. Prawdopodobnie wkrótce pojawi się komunikat, który oficjalnie to potwierdzi i z niego dowiecie się kiedy Key będzie mógł rozpocząć pracę dla nowej ekipy - podsumował Marko.
ZOBACZ WIDEO "Piłka z góry". Kołodziejczyk o przejęciu Wisły. "To wszystko jest szyte grubymi nićmi"