W ostatnich latach McLaren żyje w atmosferze permanentnego kryzysu. Od momentu związania się z Hondą, zespół wylądował na tyłach Formuły 1. Nie pomogła mu nawet zmiana dostawcy silników i postawienie na silniki Renault. Wręcz przeciwnie, słabe wyniki doprowadziły do tego, że atmosfera w Woking jeszcze bardziej zgęstniała.
Dlatego od pewnego czasu w McLarenie lecą głowy. W ostatnich miesiącach pracę stracili m. in. Eric Boullier, Tim Goss i Matt Morris. Nad chaosem zapanować ma nowo mianowany dyrektor zarządzający Andreas Seidl. Niemiec trafił do Woking prosto z Porsche, z którym odnosił sukcesy w wyścigach długodystansowych. - Zespół pracuje bardzo ciężko nad nowym sezonem. Jest sporo zmian wśród kierownictwa. Wszystko po to, aby dokonać progresu w wynikach. Nikt nie mówił, że będzie łatwo - skomentował ostatnie zmiany Lando Norris, kierowca McLarena.
19-latek znajduje się w trudnym położeniu, bo czeka go pierwszy rok w F1. Jeśli McLaren nie zbuduje konkurencyjnego samochodu i Brytyjczyk będzie meldować się na mecie na szarym końcu, może to naznaczyć całą jego karierę. - Przez całe moje życie w motorsporcie pracowałem bardzo ciężko, ale też zawsze miałem dobre wyniki. To będzie pierwszy sezon, gdzie tak naprawdę nie wiem, co będę w stanie pokazać i najprawdopodobniej nie będę wygrywać wyścigów - dodał Norris.
Nastolatek nie martwi się jednak tym, że McLaren może zepsuć jego karierę. - Tu chodzi o coś długoterminowego. Najważniejsze dla mnie jest to, aby się poprawiać, notować coraz lepsze czasy. Na przestrzeni połowy sezonu, roku, może dwóch lat. Nieważne jak długo to potrwa. Wierzę, że ciężka praca przyniesie efekty - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Boruc pokonany trzykrotnie! Bournemouth poza Pucharem Anglii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]