Ferrari było największym przegranym inauguracyjnej rundy nowego sezonu Formuły 1. Wielu ekspertów typowało Włochów do wygranej w Australii, tymczasem kierowców tej stajni nie zobaczyliśmy nawet na podium.
- Tor Sakhir ma kompletnie inną charakterystykę niż ten w Australii. Przyczepność i strefy hamowania mocno się różnią. W Bahrajnie będziemy musieli się upewnić, że zrozumieliśmy i naprawiliśmy te obszary, które zawiodły w poprzednim wyścigu. Musimy zrobić wszystko, by wykorzystać potencjał naszego samochodu - powiedział Mattia Binotto, szef Ferrari.
Czytaj także: 21 punktów może zrobić różnicę w F1
O tym, że model SF90 ma spory potencjał najlepiej świadczą wyniki zimowych testów. Pod koniec lutego w Barcelonie to właśnie Sebastian Vettel i Charles Leclerc należeli do najszybszych kierowców na torze.
- W Bahrajnie spodziewamy się zobaczyć efekty zmian, jakie wprowadziliśmy po Australii. Zdajemy sobie sprawę, że nasi rywale też będą bardzo mocni. My jednak wracamy na właściwe tory. Stawimy czoła konkurencji - zapowiedział Binotto.
Za włoskim zespołem przemawia też historia. To właśnie Sebastian Vettel wygrywał ostatnie dwa wyścigi o Grand Prix Bahrajnu. Niemiec stara się jednak spokojnie podchodzić do nadchodzącego weekendu.
Czytaj także: Honda myśli o pierwszym zwycięstwie w F1
- Na pustynnym torze trudno znaleźć właściwy rytm, głównie z powodu nawiewającego piasku. Dlatego każde okrążenie jest inne, co może mieć ogromny wpływ, zwłaszcza w kwalifikacjach. Jeśli zjedziesz o kilka centymetrów z idealnej linii, zaczynasz się ślizgać i możesz wyrzucić swoje okrążenie do kosza - podsumował Vettel.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk o dramatycznym wypadku Kubicy: W głowie kołatały się najgorsze myśli