1 kwietnia to prima aprilis. Dlatego trzeba bardzo uważnie czytać wiadomości tego dnia, aby nie paść ofiarą niewinnego żartu. Jeśli przeczytaliście gdzieś, że słabszy wynik Roberta Kubicy w Grand Prix Bahrajnu to kwestia paliwa 95-oktanowego, podczas gdy George Russell korzysta z 98-oktanowego, to daliście się nabrać.
Gorzej, gdy zetkniecie się z informacją, że Claire Williams podała się do dymisji. Bo taką grafikę na Twitterze zaczęli podawać brytyjscy fani. Odpowiednio wykadrowaną, tak że wyglądała jak fragment komunikatu prasowego Williamsa. Łatwo dać się wkręcić.
Czytaj także: Robert Kubica szczerze o samochodzie Williamsa
Najgorsze jest to, że w tym przypadku człowiek wolałby zapomnieć, że mamy prima aprilis. Chciałby uwierzyć w taką wiadomość. Niektórzy wręcz oczekują momentu, w którym przeczytają, że Brytyjka postanowiła wziąć odpowiedzialność za słabe wyniki teamu i dla dobra Williamsa ustąpiła ze stanowiska.
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Orlen już wiele lat temu chciał kupić miejsce dla Kubicy w F1
Na to się jednak nie zanosi, a szkoda. Bo byłby to logiczny ciąg dalszy zmian, do jakich dochodzi w brytyjskim zespole. Ściągnięcie do fabryki Patricka Heada w roli konsultanta technicznego to ruch w dobrą stronę, ale niewystarczający.
Williams przed startem sezonu wyeliminował jedno ze swoich słabych ogniw, jakim była osoba Paddy'ego Lowe'a na stanowisku dyrektora technicznego. Teraz kibice chcieliby kolejnego ruchu. Bo to właśnie Claire Williams aprobowała szereg decyzji Lowe'a, to ona nie miała odwagi, by zwolnić 56-latka jeszcze w trakcie minionego sezonu. Przyłożyła tym samym rękę do problemów w roku 2019.
Czytaj także: Znamy grafik Williamsa na testy
Brytyjka nie zgadza się też na to, by Williams nawiązał współpracę z większym producentem, bo sprowadziłoby go to do roli "zespołu B". Trwa za to w swojej romantycznej wizji, w której firma szczyci się mianem niezależnego konstruktora. Tyle że czasy i realia w F1 się zmieniły. Obecnie niezależny konstruktor, pozbawiony dostępu do zasobów większego gracza, skazany jest na dojeżdżanie do mety na ostatnich pozycjach.
Claire Williams zdaje się nie widzieć, że w obecnej F1 lepiej być "zespołem B", który walczy w środku stawki, niż "niezależnym konstruktorem" na jej końcu. Skoro miano ekipy juniorskiej nie przeszkadza takiemu potentatowi motoryzacyjnemu jak Alfa Romeo, to dlaczego miałoby godzić w wizerunek Williamsa? Firmy z tradycjami, ale jednak bardzo małej, dysponującej ograniczonymi środkami.
Czasem bycie córką właściciela firmy nie jest wystarczające, aby przejąć w niej stery. Przekonaliśmy się o tym na przykładach wielu milionerów, którzy u schyłku życia przekazywali władzę swoim dzieciom, by ci później trwonili rodzinny biznes.
Tak jest właśnie z Claire Williams, która swoimi decyzjami sprowadziła zespół z Grove na samo dno Formuły 1. Stąd też fani oczekują jej rezygnacji. Wszystko wskazuje na to, że zespół zaprzepaścił już szanse na dobry wynik w roku 2019. Jeśli nie chce, aby na straty skazany został też kolejny, potrzebuje męskich i trudnych decyzji.
Czy Brytyjka jest w stanie je podjąć? Szczerze wątpię. Jej dotychczasowe dokonania na stanowisku szefa Williamsa temu przeczą. Jednak któregoś dnia jednak przeczytamy, że złożyła rezygnację z zajmowanego stanowiska. I nie będzie to primaaprilisowy żart. Oby ten dzień nadszedł wcześniej, niż później.