Grand Prix Bahrajnu było kolejnym wyścigiem, w którym Sebastian Vettel wykręcił "bączka" na torze. Do zdarzenia doszło w dość banalnej sytuacji, chwilę po tym jak Niemiec został zaatakowany przez Lewisa Hamiltona.
Był to kolejny tego typu incydent z udziałem Vettela. Podobne zdarzały mu się już kilkukrotnie w zeszłym roku, dlatego też włoska prasa nie zostawiła na nim suchej nitki. Wtedy, ku sporemu zaskoczeniu ekspertów, w jego obronie stanął sam Hamilton.
Czytaj także: Raikkonen rozbawił dziennikarzy
- Hamilton jako jedyny nie ma krótkiej pamięci. Myślę, że obaj jesteśmy w tym sporcie wystarczająco długo, by wiedzieć pewne rzeczy. Tak samo mocno jak ja chcę pokonać Lewisa, tak samo zdeterminowany jest on, by wygrać pojedynek ze mną - powiedział 31-latek w rozmowie z "Motorsortem".
ZOBACZ WIDEO: Andrzej Borowczyk: Szanse Roberta Kubicy w zespole Williamsa? Musimy zejść na ziemię
Vettel ma przy tym świadomość, że F1 jest światem, w którym bardzo szybko jest się wynoszonym na piedestał, ale też równie szybko jest się mieszanym z błotem. - Czasem rzeczy nie układają się po twojej myśli, ale gdy ludzie nie znają szczegółów, to trudno o nich mówić. Wiem jednak jacy są ludzie. Potrafią sięgać pamięcią tydzień wstecz, nie pamiętają dobrych momentów. Takie jest życie - dodał reprezentant Ferrari.
Co ciekawe, kierowca z Niemiec od dziennikarzy dowiedział się o wsparciu jakie otrzymał od Hamiltona. - Nawet nie wiedziałem, że powiedział coś miłego. Jednak miło mi to słyszeć - wyjaśnił.
Czytaj także: Ecclestone zmartwiony sytuacją Williamsa
Hamilton przy okazji czwartkowych spotkań z dziennikarzami również został zapytany o tę kwestię. Zaprzeczył, jakoby czuł przewagę psychiczną nad Vettelem po Grand Prix Bahrajnu. - Nic z tych rzeczy. Nie wchodzę z nim w żadne pojedynki mentalne. Lubię walczyć koło w koło z każdym kierowcą, nie patrzę na jego nazwisko - przekazał aktualny mistrz świata.