George Russell zakończył udział w porannej sesji treningowej w Baku po kilku minutach. Brytyjczyk najechał na studzienkę kanalizacyjną, co doprowadziło do sporych zniszczeń w jego podłodze. Wymusiło to na sędziach przerwanie rywalizacji.
Williams nie ukrywa jednak, że nie zamierza odpuścić sprawy i będzie się domagać odszkodowania za straty poniesione wskutek wpadki organizatorów Grand Prix Azerbejdżanu.
Czytaj także: Williams nie jest na sprzedaż
- To już nie jest deszcz, to jest ulewa - tak w Sky Sports sytuację opisała Claire Williams, odnosząc się do tegorocznych problemów jej ekipy, która w lutym spóźniła się z budową samochodu na zimowe testy i ciągle ma spore problemy z brakiem części zamiennych.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
- To są setki tysiące funtów straty z naszej strony. Będziemy musieli porozmawiać o odszkodowaniu. Jesteśmy niezależnym zespołem, nie stoi za nami duża fabryka. Nasz budżet jest mocno ograniczony. Nie możemy pozwolić sobie na takie straty i dodatkowe wydatki. Powinniśmy otrzymać jakąś rekompensatę - dodała Brytyjka.
Uszkodzeniu w modelu FW42 uległy m.in. podłoga oraz zawieszenie. - Nie da się tego naprawić, a pewno nie tutaj bezpośrednio w Azerbejdżanie. Będziemy musieli szybko wdrożyć plan odbudowy samochodu George'a - stwierdziła Williams, a Russell nie wziął udziału w popołudniowej sesji treningowej.
Czytaj także: Williams wściekła po wypadku Russella
Dla Williamsa nadzieją są wydarzenia sprzed paru lat w Malezji. Wtedy Romain Grosjean z Haasa wjechał na uszkodzoną studzienkę kanalizacyjną, co doprowadziło do jego wypadku. Amerykański zespół wystąpił o odszkodowanie i po niemal roku otrzymał wielomilionowe odszkodowanie.
- Wiem, że istnieje precedens w postaci Haasa. Oni otrzymali rekompensatę za to, co wydarzyło się w Malezji. Dlatego my też musimy o tym porozmawiać - podsumowała Williams.